Znudziło Cię się domowe podwórko i chcesz zobaczyć coś nowego? Marzysz, aby odciąć się od cywilizacji i poczuć dzikość przyrody. Czy zwiedzając kolejne kraje, starożytne miasta lub blisko- i dalekowschodnie kultury, odczuwasz potrzebę wyskoczyć gdzieś poza miasto. Niezależnie od powodów, jeśli masz okazję, to zawsze warto wyskoczyć w góry. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu wszystkie góry świata są niepowtarzalne. Inne formy ukształtowania terenu, inne kolory, inne skały, inne zwierzęta, inne krajobrazy, zapachy, ludzie, wyzwania, smaki… I różne zagrożenia!
Wszystkie całkowicie inne
wszystkie tak samo piękne.Odkrywaj!
GŁÓWNYM POWODEM, DLA KTÓREGO POWINIENEŚ PRZECZYTAĆ W CAŁOŚCI TEN ROZDZIAŁ KSIĄŻKI (podzielony na Rajzyblogu na kilka artykułów),
JEST UŚWIADOMIENIE SOBIE ZAGROŻEŃ, Z JAKIMI MOŻESZ SPOTKAĆ SIĘ W GÓRACH.
Via ferrata – żelazna droga – Cały post poświęcony tej tematyce
Na dobry początek tego rozdziału chciałbym zaprezentować najlepszych powodów, dla którego warto wyjeżdżać w góry zagranicę. Aby spróbować zrobić coś nowego czego u nas się nie da.
Myślę o czymś, co w Polsce niestety nie jest dostępne, a na Zachodzie cieszy się ogromną popularnością. Mowa o żelaznych drogach, czyli via ferratach. W Austrii, Włoszech, Szwajcarii czy nawet Niemczech są ich setki głownie w Alpach, ale czasem poprowadzone nawet w centrach miast – np. „City Wall Salzburg”. Niektóre dedykowane dla wszystkich, niezależnie do wieku i sprawności, inne tworzone są pod dzieci, ale najciekawsze są te budowane dla odważnych i sprawnych. W Tatrach pierwszą z nich otwarto dopiero w wakacje 2021 roku i to niestety po Słowackiej stronie. Zainteresowany ? Zapraszam do poniższego tematu.
Ferraty – żelazna adrenalina
Jeżeli poszukujesz zdrowej adrenaliny w górach i pociąga Cię Orla Perć ale uważasz, że typowy alpinizm, wspinaczka po lodospadach to już przesada, to mam coś dla Ciebie. Jeżeli przynajmniej na część z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco to może czas spróbować ferrat? Nie ważne czy masz 13, 20 czy 55 lat możesz sprawdzić się na „ekstremalnej” wspinaczce z wmontowanymi zabezpieczeniami.
Autorska definicja
„Via ferrata” po włosku żelazna droga (ścieżka), czyli trasa w górach (choć nie tylko) z zamontowanymi na stałe metalowymi linami służącymi do asekuracji, oraz drabinkami, prętami ułatwiającymi przejście wymagających (zwykle odwagi, czasem też sprawności fizycznej) tras wyznaczonych na ścianach skalnych.
Wszystko na temat ferrat: jak zacząć, co trzeba wiedzieć, jaki brać sprzęt, oznakowania tras i niebezpieczeństwa obszernie opisałem w tym poście – Ferraty – żelazna adrenalina
Oznakowanie tras górskich na świecie
W niektórych regionach, np. w Alpach, kolor szlaku ma wpływ na jego trudność – w przeciwieństwie do naszego podwórka o czym pisze w tym poście – koniecznie sprawdź, czy tak samo jest w krajach, do których się wybierasz. Na Zachodzie rzadziej rozmieszcza się tabliczki informujące o czasach przejść konkretnych odcinków, czasem całych szlaków co dla polskich piechurów może być trochę denerwujące. W wielu krajach na świecie informacji o czasie wcale się nie zamieszcza. Tak samo jak u naszych południowych sąsiadów – w Czechach – tam na tabliczkach można znaleźć długość trasy, a nie czas jej przejścia. Jak już pisałem wcześniej kilometraż w ciężkim terenie nic nam nie mówi, istotna jest suma przewyższeń. Idąc kilometr pod górę idziemy wolniej niż ten sam kilometr schodząc do doliny.
Za co na pewno warto pochwalić Włochów, Austriaków itp. to za przejrzystą numerację szlaków. W Polsce idzie się szlakiem czerwonym wychodzącym z punktu A do punkt B, a u nich idzie się szlakiem o numerze 123 lub E12 w danym kierunku. Dzięki takiemu oznakowaniu trochę łatwiej przekazywać informację bliskim, gdzie się znajdujemy i gdzie wybieramy, oraz trzymać się obranej trasy w szczególności na obszarach z gęstą siatką przecinających się szlaków.
Poszukaj informacji, jak wygląda aktualna sytuacja z oznaczeniami, bo np. w Gruzji standardem jest to, że lokalni przewodnicy niszczą oznakowania, aby zmusić mniej doświadczonych piechurów do skorzystania z ich usług. W Macedonii szlaki to dwa pasy w naszych narodowych barwach, w innych częściach Bałkan mogą to być białe koła z czerwoną obwódką lub inne kształty geometryczne.
Podsumowując, niezależnie od tego, gdzie się wybierasz, powinieneś poszperać w internecie i zakupić mapę danego regionu – oczywiście także bardzo dobrze ją przeanalizować. Jeśli wybierasz się poza granice UE to bez mapy nie zajdziesz daleko. Umiejętności orientacji w górskim terenie i korzystania z mapy – nie tylko z GPS! – poza UE należą do tych całkowicie podstawowych – praktyczną instrukcję obsługi mapy i kompasu znajdziesz tutaj. Jeśli masz problem z zdobyciem fizycznej mapy danego regionu możesz posłużyć się aplikacja Mapy.cz, o której więcej piszę w rozdziale poświęconym aplikacją.
Bezpieczeństwo w górach na świecie
Na górskich szlakach poza granicami naszego pięknego kraju musisz zwrócić szczególną uwagę na:
Baterie w telefonie
Wędrując po mniej turystycznych górach (Gruzja, Iran, Rumunia), mam w kieszeni smartfon do robienia zdjęć. W plecaku powerbank i dodatkowy, naładowany, ale co ważne wyłączony, telefon starszej generacji. Dlaczego starszy? Bo jego bateria wystarczy na kilka dni. Warto powtórzyć w tym miejscu, że telefon, który próbuje złapać zasięg, zużywa o wiele więcej energii niż ten, który go nawiązał. Dlatego telefon, który normalnie może działać przez tydzień, podczas wędrówki poza zasięgiem może rozładować się po niecałym dniu!
Sprawdzanie butów przed założeniem
Jeśli śpisz w namiocie, ale buty z oczywistych powodów trzymasz przed nim, to rano przed ich założeniem sprawdź koniecznie, czy ktoś się w nich przez noc nie zdążył zadomowić. Jeśli wędrujesz po pustyni czy dżungli, podejdź to tego zagadnienia ze szczególną ostrożnością, ponieważ skorpiony, żmije lub inne stworzonka mogą potraktować buty jako przyjemne schronienie.
Biwakowanie na dziko
Na temat wyboru najlepszego miejsca do rozbicia namiotu można napisać całą osobną książkę, dlatego więcej na ten temat w innym poście. A tu przytoczymy tylko kilka istotnych informacji.
Przy wyborze miejsca należy uwzględniać ukształtowanie terenu, kierunek wiatrów, spadające kamienie czy spływającą wodę, szlaki dzikich zwierząt, niebezpieczeństwo z strony bezdomnych psów, grunt ….. oraz legalność.
Co kraj to obyczaj. Co kraj to inne prawo i inne podejście do jego respektowania. To, że gdzieś nie można się legalnie rozbić wcale nie oznacza, że policja na to nie pozwoli – podobnie jest z autostopem, bo to często martwe przepisy. Mowa tutaj nie tylko o lasach, ale nawet o miejskich parkach. Jeśli chodzi o góry to poza parkami narodowymi i z dala od ludzkich osad zwykle nie powinniśmy nikomu przeszkadzać – ciężko przeszkadzać będąc przynajmniej kilka kilometrów od kogokolwiek. Rozbijanie namiotu gdzieś na Wschodzie nie powinieneś spotkać większych ograniczeniami, pod warunkiem że nie rozbijamy się komuś na polu czy w sadzie – a jeśli nawet to dobrze zrobić to późnym wieczorem i ruszać dalej wcześnie rano. Jakkolwiek dziwnie może to brzmieć w regionach występowania dzikich zwierząt czy przy dziko wypasanej trzodzie każdy ogrodzony obszar może być dla nas najbezpieczniejszym z możliwych wyborów.
Rozbijając się w Europie sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana. We Włoszech nigdzie nie wolno rozbijać się na dziko, ale np. w Szwajcarii jest to już całkowicie legalne pod warunkiem, że nasze obozowisku będzie znajdować się powyżej linii drzew i oczywiście poza terenem parków narodowych. W Polsce też się trochę zmienia w tym temacie, bo w 2021 roku wyznaczono specjalnie strefy w lasach do biwakowania „na dziko” – czaswlas.pl – program „Zanocuj w lesie”. Każdorazowo przed wyruszeniem za granicę z zamiarem biwakowania na dziko należy sprawdzić informacje na ten temat.
Psy pasterskie i bezdomne
W Polsce poradziliśmy sobie z bezdomnymi psami w miastach, ale na Wschodzie ten problem dalej istnieje. Jeśli planujesz rozbijać namiot gdzieś na obrzeżach, to warto o tym pamiętać. Kolejny problem to psy w mniejszych miejscowościach, które bardzo usilnie będą chciały Ci udowodnić, kto rządzi na danym odcinku drogi. Niejednokrotnie najadłem się w ten sposób strachu. Czasem wystarczy udawać, że sięga się po kamień, a pies już po chwili będzie wiedział, że lepiej odpuścić – mimo, że kamienia nie znajdziemy. Innym razem pomogą nam kijki w rękach, które także mogą odstraszyć zwierzynę. Ostatecznością jest użycie gazu pieprzowego, który podczas takich podróży po Wschodzie dobrze mieć w kieszeni spodni.
O wiele większym wyzwaniem są stada psów pasterskich. Miałem okazję spotkać się z nimi na terenie Narodowego Parku Piatra Craiuliu, nieopodal rumuńskiej miejscowości Brasov. Przepiękna całodniowa trasa prowadząca szczytami górskimi. Droga powrotna na pole namiotowe wiodła u podnóża uprzednio zdobytych szczytów przez liczne w tej okolicy pastwiska. Obszar tego parku jest zamieszkany m.in. przez wilki czy niedźwiedzie, więc i psy pasterskie należą do tych większych.
Normalnie gdy podczas trekkingu w oddali widzisz stado owiec, to taka sytuacja nie jest zbytnio stresująca – chyba że masz lęk przed owcami. Jeśli dostrzegasz pasterzy i słyszysz z tamtej strony szczekanie ich psów, to czujesz się raczej bezpiecznie. Tak samo było tamtego dnia. Do czasu, gdy wataha tych psów odłączyła się od owiec i ruszyła w moją stronę, a młody pasterz próbujący je dogonić, został za nimi daleko w tyle. Czy takie psy są groźne? Z założenia mają odstraszać wilki i niedźwiedzie… Słyszałem o nich już wcześniej i byłem świadomy, że zdarzały się w Rumuni pogryzienia turystów na szlakach, dlatego w mojej kieszeni były przygotowane na taką okazje petardy hukowe. Zadziałało rewelacyjnie, nie wyrządzając nikomu krzywdy.
Choroba wysokościowa
W Polsce raczej Ci się nie przydarzy, ponieważ – przynajmniej oficjalnie – zaczyna występować po przekroczeniu 2500 m n.p.m., a jak zapewne wiesz w naszym kraju na tej wysokości znajduje się tylko mały kawałek skały.
Jednak, podczas zagranicznych wycieczek o przekroczenie tej „magicznej” bariery nietrudno. Bez problemu na znacznie większe wysokości można wjechać kolejką górską, samochodem czy zwyczajnym pociągiem, nie mówiąc już o wyciągach narciarskich. Gdy pojawi się u Ciebie zmęczenie – nie spowodowane wysiłkiem -, bóle głowy, zaburzenia żołądkowo-jelitowe i problemy z snem to wiedź, że warto zwolnić.
Mnie osobiście taka przypadłość nigdy nie spotkała, ale zaskoczyła jednego z moich znajomych podczas trekkingu po Chile, pomimo, że kompletnie nic na to nie wskazywało. Kuba – bo tak miał na imię – podróżował po tym kraju od kilku dni i wydawało mu się, że jego organizm zdążył się już zaaklimatyzować. Wybrał się więc wraz z grupką europejskich turystów na zorganizowany trekking. Jako, że jest osobą sprawną i dobrze mu się tego dnia szło, postanowił narzucić sobie trochę szybsze tempo, zostawiając grupkę emerytów za plecami. Wspominał mi, że tego dnia czuł się naprawdę dobrze, aż zaskakująco dobrze. Gdy tu nagle, całkowicie niespodziewanie przy wysokości zbliżającej się do 4 tys m n.p.m zrobiło mu się ciemno przed oczami, na szczęście miało to miejsce na szerokiej drodze.
Totalnie go odcięło. Stracił równowagę i orientację. Jedyne co pamięta z tamtej chwili, to świadomość że kładzie się na ziemi w miejscu w którym stał. Po kilku minutach dotarła do niego reszta grupy, która przesunęła go z trasy na bok. Po kilku kolejnych minutach zaczął odzyskiwać wzrok i powoli wracać do równowagi. Posiedział w tym miejscu jeszcze półgodziny i spokojnym tempem wszyscy mogli kontynuować trekking. Strach pomyśleć jakie opłakane skutki może mieć podobna sytuacja na wąskiej ścieżce prowadzącej po stromym zboczu.
Czym są spowodowane wysokogórskie przypadłości? Ciśnieniem atmosferycznym. Czym wyższa wysokość tym niżesz ciśnienie, a te powoduje zaburzenia składu mieszanki powietrza, co ostatecznie powoduje ograniczenie w niej ilości tlenu. Gdy powoli wspinamy się – lub żyjemy – na wyższe wysokości to nasz organizm ma czas, aby z zmianą składu powietrza sobie poradzić. Dlatego większość czasu podczas himalajskich wypraw poświęca się na aklimatyzację w obozach rozłożonych na różnych wysokościach, a także wspinanie się trochę nad nie, aby z powrotem zejść do obozu w którym nocuje. Słyszałeś na pewno o osobach zdobywających najwyższe szczyty bez tlenu? Jest to możliwe, ale tylko po bardzo długim przygotowaniu wyjątkowo silnych organizmów.
Odżywanie w górach
Na ten temat poświęcam cały rozdział (serię postów) w książce zatytułowany „Kwestia smaku” ale to o czym warto wspomnieć w tym miejscu to to, że często przez kilka dni możesz nie mieć możliwości zdobycia czegokolwiek do zjedzenia. W Gruzji niejednokrotnie chodziłem po wsiach próbując coś kupić.
Dla samotnego wędrowcy
Jeżeli nie masz pojęcia po co ktoś miałby się wybierać samotnie w góry i to jeszcze gdzieś daleko poza granicami jego ojczystego kraju to zapraszam do lektury rozdziału „W swoim stylu – Samotne wędrówki”, a może się przekonasz.
Kontakt z bliskimi
Przed wyruszeniem na mniej popularne trasy, czyli zwyczajnie wszystkie kilkudniowe, koniecznie powinieneś – lub powinniście – poinformować kogoś bliskiego o szczegółowym planie wprawy. Najlepiej, gdy ta osoba będzie znać języki obce, bo te umiejętności mogą okazać się kluczowe w sytuacji zagrożenia Twojego życia.
Planowany przebieg trasy i miejsca biwakowania można zaznaczyć na papierowej mapie albo w aplikacji Moje Mapy Google (przykład takiej trasy znajdziesz w poście na moim blogu „Święta w irańskich górach”) lub poprzez korzystanie z pinezek w aplikacji MAPS.ME (jak z nich korzystać, dowiesz się w rozdziale o aplikacjach). Następnie należy umówić się na SMS informujący o tym, że wszystko u Ciebie ok. Przynajmniej jedna wiadomość na dzień.
Ustal częstotliwość kontaktów
Wędrując po górach w Iranie, nie potrafiłem połączyć się z siecią aż przez 3 dni (jedno z powyższych zdjęć obrazuje sytuację) ! Na szczęście moja rodzina wiedziała, że dopiero po upływie 3 dni od ostatniej wiadomości powinni zacząć się przejmować. Będąc jednak szczerym samemu ze sobą, gdy w takiej sytuacji przydarzy nam się wypadek/napad/kontuzja, pozostaniemy zdani wyłącznie na siebie, dlatego tak ważna jest pokora i dobre przygotowanie.
Trzymaj się planu!
Oczywiście w takiej sytuacji kluczowe jest trzymanie się planu. Co z tego, że Twój brat ma na swoim biurku szczegółowy przebieg Twojej wyprawy, gdy już na samym początku stwierdziłeś, że tylko na chwilę zejdziesz z trasy, aby wykąpać się w rzece w dolinie 2 godziny drogi od zaplanowanego szlaku? Poślizgnąłeś się, skręciłeś kostkę, wpadłeś do rzeki, wylądowałeś spory kawałek dalej, na drugim brzegu i zalało Ci telefon. Nieciekawa sytuacja…
Możesz też w SMSach informować na bieżąco o zmianach planów. Dobrze, aby te informacje były gdzieś zapisywane, bo zwykle obcojęzyczne nazwy topograficzne, tak istotne w tej sytuacji, niełatwo zapadają w pamięć naszym bliskim.
Kilka zdjęć z rodzinnego albumu na zachętę
W wcześniejszym akapicie nawiązuję do samotnych wędrowców, dlatego dla równowagi w tym chciałbym zachęcić do rodzinnych górskich wędrówek w Alpy i inne piękne góry, aby zarażać kolejne pokolenia głodem przygody!
Gdy w rodzinie pojawiają się dzieci to nie koniec przygód, a dopiero początek największej z nich!
Inne wpisy na Rajzyblogu o podobnej tematyce
Lista wszystkich górskich tematów
Wszystkie Rajzylisty czyli listy rzeczy do spakowania
Apteczka turystyczna – interaktywna lista
Co spakować na kilkudniowy trekking
Z dzieckiem w góry – co spakować?
Gdzie się wybrać z dziećmi w góry – motywatory i rekomendowane trasy
Podobało Ci się ten artykuł? – Możesz nam pomóc – teraz kolej na Twój ruch!
Jeżeli informacje zawarte na tej stronie uważasz za wartościowy to daj nam znać pozostawiając wysoką ocenę (5 gwiazdek) pod postem lub pomóż nam go promować udostępniając go na swoim profilu w social mediach.
Powyższy post to fragment z najnowszej wersji książki Rajzyfiber (v4.0), tworzonej wspólnie przez specjalistów i pasjonatów oraz czytelników, który wkrótce zostanie udostępniony na tej stronie. Wcześniejszą wersję roboczą Rajzyfiber (v3.0) możesz pobrać za darmo z tej strony
„Rajzyfiber” – podręcznika świadomego i bezpiecznego podróżowania.
Jeżeli jesteś zainteresowany tą tematyką? Planujesz rodzinne wakacje albo wybierasz się na samotny wypad autostopem po świecie, czy trekking po najdalszych zakątkach naszej planety? W tej książce znajdziesz masę praktycznych wskazówek i rozbudowane INTERAKTYWNE listy „ekwipunku”, aby o niczym nie zapomnieć.
Pełny spis treści najnowszej wersji Rajzyfiber
oraz aktualny stan prac znajdziesz pod tym linkiem.
Idea która nam przyświeca:
„Nikt nie wie wszystkiego, jednak razem wiemy bardzo dużo. Nikt nie był wszędzie, ale wszyscy byliśmy gdzieś. Nieważne gdzie. Niezależnie od sposobu podróżowania. Istotne, że nasze doświadczenia się uzupełniają. Dlatego wspólnie możemy napisać ten podręcznik i ułatwić wszystkim czytelnikom wyruszyć bezpiecznie w świat. Niezależnie od celu podróży, możemy podpowiedzieć w jaki sposób świadomie go doświadczać.”
Podoba Ci się projekt Rajzyfiber i chciałbyś dołączyć do zespołu aby dzielić się swoja widzą i doświadczeniami ? Skontaktuj się z nami !!!