Jak oszczędzać w podróży

Pakiet wskazówek dla praktycznych i oszczędnych
Photo by Andre Taissin on Unsplash
Interaktywny spis treści

Toalety, darmowi przewodnicy i lody

Napiwki, różne ceny, mapy

Happy Budda Day – nie dać się oszukać

Wycieczki zorganizowane, darmowe i tranzytowe

Transport

Aktualizacja 2022

Noclegi

Zakupy

Inne wpisy na Rajzyblogu o podobnej tematyce

SPIS TREŚCI RAJZYFIBER

Bezpieczeństwo finansowe w podróży

Wszystkie Rajzylisty, czyli listy rzeczy do spakowania

Jak znaleźć nocleg za rozsądne pieniądze – wkrótce link

Tanie bilety lotnicze – instrukcja praktyczna


Drobne oszczędności

Grosz do grosza….

Darmowe toalety
Jeśli spędzamy w danym mieście kilka dni, to obowiązkowo pierwszego powinniśmy w samym centrum kupić coś w sieciowej restauracji i kawiarni. Oczywiście nie dlatego, aby wspierać globalne sieci, ale po to, aby skorzystać z ich dogodnej „lokalizacji” i zdobyć na paragonie kod do WC. Zwykle w miastach turystycznych drzwi do WC zabezpieczone są kodem (choć nie zawsze i warto się wcześniej upewnić), który jest bardzo rzadko zmieniany. Raz zdobyty kod do takich drzwi może nam pomóc zaoszczędzić kilka (kilkanaście/kilkadziesiąt) złotych w portfelu, ponieważ nie trzeba będzie płacić za publiczne toalety. Kluczem do sukcesu w tym wypadku jest wybranie lokalu najlepiej zlokalizowanego, aby po drodze na miasto lub wracając do hostelu, zawsze mijać go po drodze.

„Darmowi” przewodnicy
Jeżeli należysz do grona osób, które podróżują nie tylko po to, aby zrobić sobie selfie na atrakcyjnym tle, ale dowiedzieć się czegoś więcej o otaczającym nas świecie, zapewne już słyszałeś o „free tour”. Jest to idea rozpowszechniona na całym świecie polegająca na tym, że lokalni przewodnicy (zwykle studenci, ale i czasem profesjonaliści lub hobbyści) oprowadzają Cię po swoim mieście całkowicie za darmo.

Jeżeli uznasz, że wycieczka była super, to możesz podziękować swojemu przewodnikowi za poświęcony Ci czas napiwkiem w dowolnej wysokości. Czasem zdarza się, że przewodnik sugeruje wysokość napiwku, co trochę zaprzecza idei, ale to tylko od nas zależy, ile mu wrzucimy do „kapelusza”. Bardzo polecam tego typu aktywności, ponieważ dowiemy się w ciągu godziny lub dwóch znacznie więcej rzeczy, niż mogli byśmy wyczytać z przewodnika, a poza tym mamy okazję poznać też ciekawe osoby (szczególnie wtedy, gdy podróżujemy samotnie).

Wycieczki podzielone są na ogólne i tematyczne, a miejscami zbiórek zwykle są jakieś rozpoznawalne punkty w mieście, do których łatwo trafić. Więcej informacji na ten temat zdobędziemy w punkcie informacji turystycznej lub po wpisaniu w wyszukiwarkę „free tour in …”.

Lody!
Zwracaj uwagę na to, co kupują i ile płacą klienci przed Tobą! Ja się z tym osobiście nie spotkałem (albo nie zauważyłem i dałem się naciągnąć), ale wiem, że takie przypadki się zdarzają. Lokalna ludność może mieć lody nakładane łopatką, a „zamożny turysta” tylko łyżką o znacznie mniejszej pojemności.

Zwróć uwagę, jak podawana jest cena! We Włoszech spotkałem się wielokrotnie z tym, że za jedną porcję lodów w pojemniku lub rożku płacimy 2 euro, za dwa smaki 3 euro, a za trzy smaki 4 euro. Co w tym dziwnego? A to, że każda z tych porcji waży tyle samo! Standardowy turysta za kubeczek zapłaci zawsze 4 euro, bo wydaje mu się, że to najlepsza cena za 3 porcje lodów, gdzie tak naprawdę porcję dostaje się jedną, ale podzieloną na 3 smaki. Włoski standard!

Muszę w tym miejscu zaktualizować informację, że w 2020 roku podobny standard zacząłem spotykać i w naszej ojczyźnie. Gałki dwu-smakowe zaczynają kosztować o 50% więcej pomimo tej samej masy co pojedyncze. Uważaj na to.

Napiwki
Co kraj, to obyczaj. Dobrze wcześniej rozeznać się, czy w kraju, do którego się wybieramy, napiwki są wliczane w cenę posiłków. Istnieją nawet kraje, w których kelnerzy nie dostają pensji, a utrzymują się wyłącznie z dobrowolnych napiwków. Z kolei w innych nikt nie będzie ich od nas oczekiwał.

W tym miejscu uprzedzam, że czasem w jednym mieście w dwóch restauracjach może to wyglądać inaczej. Kwestia szczególnie istotna dla studentów, którzy zaskoczą się dopłatą na paragonie (po włosku „coperto”) w wysokości 2 euro za osobę. Czasem wystarczy złożyć zamówienie w barze, a nie czekać na kelnera przy stoliku, aby przy 5 osobach pozostawić w swojej kieszeni 10 euro!

Innym razem, wybierając stolik wewnątrz lokalu, unikniemy opłaty, ale gdy z kolei usiądziemy na zewnątrz z widokiem na atrakcje, to będziemy zmuszeni dołożyć się restauracji do opłaty pobieranej przez miasto za korzystanie z chodnika itp.

To, co jeszcze bardziej zaskakujące, to opłata (napiwek wliczony za cenę za litr) za serwis na stacji benzynowej we Włoszech. Samemu się z tym „chyba” nie spotkałem, ale czytałem o tym, więc uprzedzam, aby zwracać uwagę na zwroty w stylu „fai da te” – samoobsługa – i „area servizio”, gdzie doliczą koszt obsługi.

Pytaj o cenę
Głupia sprawa, bo kto z nas zamawia coś bez patrzenia do menu – jeśli jesteś multimilionerem to prawdopodobnie nie czytasz tej książki, a już prawie na pewno tego rozdziału – , a jednak się zdarza. Chcesz się na szybko napić małej czarnej, bo jesteś uzależniony od kofeiny? Wpadasz do lokalu, zamawiasz kawę, wypijasz ją na raz czy dwa, i wyciągasz jedno euro, aby zapłacić standardową cenę, a barista pokazuje na rachunek, na którym widnieje cena 4 euro!

Lokale w turystycznych centrach miast mają czasem horrendalne ceny. Lody 100 m dalej mogą kosztować dosłownie 3 razy mniej. Nawet asortyment sklepów typu Carrefour Express może kosztować znacznie więcej w centrum niż na obrzeżach miast itp. Co ciekawe, w większości popularnych miast, nawet w okolicy głównych atrakcji, można też znaleźć sklepy z całym asortymentem po 1 euro. Cena ta, nawet jak na polską kieszeń, okazuje się superatrakcyjną. Kupimy tam napoje, przekąski lub, co może nawet najważniejsze, tanie pamiątki.

Mapka kawiarni w Paryżu oferujących kawę za 1 euro!

Z PAMIĘTNIKA KRZYŚKA – bardzo, bardzo droga herbata
Pewnego pięknego dnia, Krzysiek wraz z dwójka znajomych, z którymi był na delegacji w Chinach wybrali się na spacer po okolicy. W pewnym momencie zaczepiły ich dwie młode kobiety z dość standardowym pytaniem „Czy podczas pobytu w naszym kraju mieliście już okazje spróbować prawdziwej Chińskiej herbaty? Ale takiej przyrządzanej w tradycyjny sposób?”. Jako, że nie mili dotychczas tej przyjemności, to zostali zaprowadzeni do schowanej w uliczce malutkiej herbaciarni, w której bardzo wiekowa Pani zaczęła przyrządzać dla nich ten wyjątkowy trunek. Koleżanki znające angielski trochę się śpieszyły więc panowie pozostali pod opieką starszej pani, która znała się na „wywarach”, ale nie bardzo na angielskim. To jest bardzo istotny szczegół tej całej historii, tak samo jak to, że przed wypiciem pieszej filiżanki nie zapytali o cenę trunku. Finalnie starsza pani po przygotowaniu kilku trunków wzbogaciła się o całe 300 euro – sytuacja bez dobrego wyjścia. W ciemnej uliczce dostajesz rachunek na kilkaset euro – co oficjalnie pokrywało się z „cennikiem dla naciąganych turystów” – od starszej pani nie znającej języków obcych…

Darmowe mapy
Przy zwiedzaniu większych miast darmowe mapy można dostać na lotnisku, w hotelach lub w punkcie informacji turystycznej. Tam też doradzą, jak się dostać w dane miejsca, jakie są aktualne wystawy w mieście, godziny otwarcia atrakcji itd. Jeżeli te wcześniej wymienione punkty nas zawiodą, to w wielu turystycznych centrach na przystankach można znaleźć bardzo atrakcyjne plany miast z wyróżnionymi głównymi atrakcjami. Wystarczy zrobić zdjęcie takiej mapy i już można biegać od atrakcji do atrakcji.

Jedzenie na trasę
Najlepiej kupić w dyskoncie i dobrze przygotować je wcześniej, aby nie przepłacać, gdy nagle dopadnie nas głód (np. 6 euro w Wenecji za kanapkę, którą we włoskim Lidlu skomponujemy za ćwierć tej ceny). Na wypadek gdybyśmy mieli problem ze znalezieniem tańszego sklepu w okolicy, to dobrze przywieść w plecaku z Polski (w zależności od upodobań) pakiet batonów musli (te nie rozpuszczą się, jak czekolada, i nie stracą walorów smakowych, nawet jak zmienią kształt), czekotubki czy mleczka w tubie, chałwy lub coś zdrowszego w stylu mieszanki studenckiej, suszonych owoców i kabanosów (nie psują się, a są dużo lepsze niż batony). Grosz do grosza, a kilkadziesiąt euro w dwa tygodnie zaoszczędzimy.

Cyfrowe bilety lotnicze / kolejowe / wstępu do różnych miejsc
Warto zwrócić uwagę, czy można mieć je tylko na komórce w cyfrowym formacie, czy musimy drukować, bo z tym różnie bywa. Dla niewtajemniczonych dodam, że nasze polskie PKP akceptuje bilety w formie elektronicznej. Chrońmy środowisko, jeśli to możliwe i oszczędzajmy papier, a co za tym idzie też pieniądze (w hostelach za wydruk się płaci). Niestety przyznam się, że ja jako „człowiek starej daty” i zwolennik spokojnego snu, jeśli jest to tylko możliwe, wolę bilety wydrukować i mieć dodatkowo ich kopię ściągniętą na telefonie w formacie pdf.

Photo by Mark Daynes on Unsplash



Happy Budda Day – masowe oszustwa

Czyli wielkie fikcyjne święta i niepowtarzalne okazje. W Tajlandii można natrafić na dobrze zorganizowane i działające z dużym rozmachem grupki oszustów, którzy zrobią wszystko, aby wyciągnąć pieniądze od niczego nieświadomych turystów. Jeżeli jakaś spotkana na ulicy osoba/taksówkarz/handlarz/… mówi Ci, że masz duże szczęście, to znaczy, że powinieneś mieć się na baczności. Poniżej historia, która przydarzyła się mojej koleżance.

Z PAMIĘTNIKA PATRYCJI
Podczas naszego pobytu w Bangkoku zagadał do nas na ulicy bardzo miły Taj, bo zauważył, że się zgubiliśmy (staliśmy z mapą i szukaliśmy drogi). Spytał, czego szukamy i czy może nam pomóc. Oczywiście zgodziliśmy się, bo dlaczego nie? Bardzo pomocny mężczyzna. Wskazał nam, gdzie iść, i przy okazji zapytał, czy wiemy, że dzisiaj w centrum jest parada z okazji Happy Budda Day.

Wszędzie w mediach wciąż o tym mówią! My bez telewizora, więc skąd mielibyśmy wiedzieć, a nawet gdybyśmy go mieli, to i tak nie oglądalibyśmy przecież tajskich informacji. Czy wiemy, że tego dnia rząd dopłaca za przejazdy specjalnymi tuk tukami (wskazał nam konkretnie takie z żółtym dachem) – akurat stało obok nas kilka takich i parę innych, więc nic nie wzbudziło naszej czujności. Rząd tego dnia niby finansuje turystom przejazdy tą siecią tuk tuków po całym mieście. Super okazja, bo można się przejechać dowolną ilość razy za jedyne 10 bahtów (1 zł).

Powiedział też, że ten tuk tuk zabierze nas w miejsce, gdzie chcieliśmy się dostać (druga strona miasta) za 1 zł. No to my zadowoleni – w sumie czemu by się nie przejechać, skoro jest taka okazja. Dzień wcześniej za dużo krótszą trasę zapłaciliśmy 100 bahtów. No i na skinięcie ręki podjechał do nas jakiś „przypadkowy” tuk tuk – tamten Taj spytał się kierowcy (aby nas nie naciągnął oczywiście), czy on wie, że dzisiaj jest Happy Budda Day i spytał za ile nas przewiezie. Tamten potwierdził, że za 1 zł robi nam wycieczkę po kilku turystycznych miejscach w Bangkoku i będzie za każdym razem na nas czekać. Pojechaliśmy z nim do jakiejś świątyni zadowoleni, że i nam Happy Budda przyniósł szczęście. Tam nas wysadził i obiecał, że zaczeka, aż wrócimy. Weszliśmy do środka zobaczyć kolejną atrakcję, a tam niespodziewanie zagadał do nas kolejny koleś, który nie miał prawa zauważyć, czym przyjechaliśmy.

Tak samo, jak i wcześniej, niezwykle miły Taj zapytał się nas, skąd jesteśmy i czy wiemy, że dziś jest Happy Budda Day. Bardzo wiarygodnie opowiedział nam, o co w tym święcie chodzi. No i w tym miejscu byliśmy już wkręceni na maksa, bo skoro trzecia „przypadkowa” osoba nam już opowiada o tym samym, to coś musi być na rzeczy. Zwiedziliśmy świątynię i wsiedliśmy do tego samego tuk tuka, który cały czas czekał na nas.

Pojechaliśmy do kolejnej świątyni, po czym zawiózł nas do informacji turystycznej. Tam nastąpiła kulminacja programu i wszystko się posypało. Pracownik biura zaproponował nam, że zaplanuje nasz wyjazd (dodam w tym miejscu, że to był nasz drugi dzień w Tajlandii, a mieliśmy przed sobą kolejne 6 tygodni) i że załatwi nam wszystkie noclegi i atrakcje po drodze. Wystarczy mu 2000 $ zapłacone z góry, a on już wszystko za nas załatwi.

Oczywiście to w wielkim skrócie, bo pobyt tam był dość długi, a rozmowa bardzo rozbudowana. Był przy tym niesamowicie wiarygodny. Nawet niepozorne rekwizyty były dużo lepiej rozplanowane niż na planie niejednego polskiego serialu. Na przykład na jego biurku można było dostrzec niepozornie porozrzucane „przypadkowe” skany paszportów turystów i tak się złożyło, że też Polaków! Przypadek?

Ale generalnie w tym momencie zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak i zaczęliśmy googlować pod stołem „Happy Budda Day”. Na szczęście w Internecie jest dużo ostrzeżeń przed tego typu oszustami. Wiec z pokerfacem wyszliśmy stamtąd pod pretekstem braku tak dużej ilości gotówki. Szybko wsiedliśmy do tego samego tuk tuka, którym tu przyjechaliśmy, bo na szczęście wciąż na nas czekał. Zmieszani, wiedząc, że wiezie nas oszust, poprosiliśmy, żeby podrzucił nas do centrum bez kolejnych punktów programu. Na co on upierał się jeszcze, żeby nas zabrać do… sklepu z garniturami i tam nas wysadził.

Tam oczywiście chcieli jeszcze uszyć na Marka garnitur, niestety nie trafili na zbyt podatny grunt, więc szybko stamtąd wyszliśmy i pojechaliśmy do centrum. Zapłaciliśmy gościowi obiecane 10 bahtów, będąc w całkowitym szoku, co właśnie się stało.

I tu uwaga – najlepsza cześć historii: było nam mega gorąco, więc postanowiliśmy wybrać się do McDonalda, aby się schłodzić w klimatyzowanym pomieszczeniu. Siadamy sobie i rozmawiamy na głos miedzy sobą o tym, co się właśnie stało, a obok nas przy stoliku słyszymy dwóch Polaków, którzy… rozmawiają o tym samym! Zostali dokładnie tak samo, jak my, oszukani na Happy Budda Day, z tym że ich zawieźli jedynie do tego sklepu z garniturami. Pośmialiśmy się z tej historii, że taki zbieg okoliczności i że spotkaliśmy się w tym samym Macu zaraz po scamie (ang. przekręcie).

Wycieczki zorganizowane

Gdy byłem studentem, to omijałem szerokim łukiem wszystko, co zorganizowane. Uważałem, że jest to dobra okazja, ale tylko zamożnych turystów, którzy w ten sposób mogą wydać pieniądze, których jako student zwyczajnie miałem niewiele. Dziś już wiem, w jak bardzo błędnym przekonaniu żyłem. Z czasem okazało się, że organizowane wycieczki są naprawdę dobrą okazją, aby zaoszczędzić czas, sporo stresu i spróbować czegoś niezwykłego, czego samemu bym nie znalazł.

Przed zakupem takiej wycieczki należy dobrze się zorientować w cenach. Będąc w Wietnamie, zapłaciłem za całodniową wycieczkę do delty Mekongu z posiłkiem, licznymi degustacjami, bardzo licznymi atrakcjami i super przewodnikiem ledwie kilkanaście złotych. Samemu nie byłbym w stanie nic podobnego zorganizować. Cena była tak atrakcyjna, ponieważ to konkretne biuro podróży organizowało tę wycieczkę, a nie tylko pośredniczyło w sprzedaży, o czym w punkcie kolejnym. Później jeszcze raz korzystałem z podobnej okazji w tym samym biurze (wycieczka po muzeum wojny wietnamskiej ze zwiedzaniem tuneli) i też byłem zachwycony z wycieczki.

W Iranie natomiast żałowałem, że nie wykupiłem podobnej wycieczki (spanie na pustyni, słone jezioro itp.), ponieważ wszyscy napotkani turyści z Polski, którzy się na to zdecydowali, byli zachwyceni.

Podsumowując. Wybierając się za granicę, dobrze poczytać opinie na temat dostępnych do wykupienia na miejscu zorganizowanych wycieczek. To właśnie one mogą okazać się tym, co zapamiętamy z tego wyjazdu i będziemy wspominać przez lata, a gdy dobrze poszukamy, to cena za takie „pamiątki” może okazać się śmiesznie niska.

Nie przepłacaj za wycieczki
Wycieczki kilkudniowe do największych atrakcji turystycznych w kraju są rewelacyjną okazją, aby sporo przepłacić. Spędzając kilka dni w Hanoi, wybrałem się na trzydniową wycieczkę do najbliższego ze współczesnych cudów świata, czyli do Ha Long Bay. Jest to na tyle rozpoznawalna atrakcja w tej części Azji – i trochę przereklamowana, o czym więcej piszę na blogu- , że wiele osób odwiedza Wietnam tylko w tym celu.

Niestety przez to „turystyka przemysłowa” błyskawicznie degraduje środowisko naturalne oraz winduje ceny. Wycieczkę wykupiłem w 2016 r. w Vietnam Backpacker Hostels – The Original, w którym spałem – czyli bezpośrednio u organizatora. Zapłaciłem za nią dokładnie 179 euro. Cena zawierała dodatkową atrakcję w formie wakeboardingu za motorówką pośród skał i, jak się okazało, wycieczka była w 100% warta swojej – nie najniższej – ceny. Noclegi na malutkiej prywatnej wyspie (trochę piasku, kilka drzew i skały) z dyskoteką na plaży, dobrym jedzeniem i kajakami z dostępem 24 h kosztowały mnie grosze w porównaniu do tego, co bym zapłacił w biurze wycieczkowym.

Rynek tego typu wycieczek wygląda w ten sposób, że kapitan statku albo organizator udostępnia biurom pośredniczącym poszczególne miejsca na pokładzie w standardowych cenach. Z kolei te biura sprzedają miejsca w cenach w żadnym stopniu nieuzasadnionych. Każdy chce zarobić, a te organizacje się w tym wyspecjalizowały. Za to samo miejsce, to samo wyżywienie, na tym samym statku możemy zapłacić 50 euro albo 250 euro – bez dodatkowych atrakcji. Zawsze staraj się kupować wycieczki u organizatorów, a nie pośredników.

Darmowe zwiedzanie największych atrakcji
Kto szuka ten znajdzie – i zaoszczędzi. Jak szukać i planować opisuję obszernie w rozdziale „Planowanie podroży”, a w tym miejscu skupimy się na tym jak zobaczyć jak najwięcej za jak najmniej – czyli najlepiej za zero złotych, euro czy dolarów.  Mało osób jest świadomych, że niektóre główne atrakcje w najbardziej turystycznych miastach na świecie są dostępne także całkiem za darmo.

W Londynie większość muzeów jest darmowa. W Berlinie, Barcelonie i Paryżu – tak samo jak w pozostałych -, jeśli tyko dobrze poszukamy informacji, to dowiemy się w które dni w roku, tygodniu czy miesiącu, albo po której godzinie za bilet nie będziemy musieli płacić. Warto podkreślić, że czasem takie darmowe wejściówki też trzeba wcześniej rezerwować (np.  Kopuła Reichstagu). W Polsce mamy noc muzeów w którą to całkowicie za darmo – lub za drobną opłatą – możemy odwiedzić większość – nomen omen – muzeów. W innych krajach warto poszukać podobnych okazji.

Warto także skorzystać z zniżek dla kupujących bilety z dużym wyprzedzeniem – niczym w PKP -, albo dla osób poniżej określonego wieku, zwykle 30 lat, ale w Paryżu sporo darmowych biletów wstępu zdobędziemy przed ukończeniem 26 roku życia.

Jeżeli atrakcja, którą chcesz odwiedzić nie pełni tylko funkcji „atrakcji turystycznej” ale lokalni mieszkańcy korzystają z niej w jakiś praktyczny sposób to warto się o tym dowiedzieć. W barcelońskiej Sagrada Familia można za darmo uczestniczyć w porannej niedzielnej mszy świętej i po niej trochę pozwiedzać.

Wejście na Oktoberfest jest wprawdzie darmowe, ale jeżeli chcemy mieć gwarancję, że sobie z złotym trunkiem „wygodnie” usiądziemy i zjemy połówkę kurczaka albo jakiś wurst to musimy miejsce na ławie zarezerwować – najlepiej już rok wcześniej. Chyba, że planujemy odwiedzić to miejsc w godzinach wieczornych, bo pomimo, że namioty są otwarte zwykle do 23 lub nawet później, to po godzinie 20 nie mieliśmy już najmniejszych problemów z znalezieniem wolnych miejsc do siedzenia w większości z nich. 

Gdy na swojej mapie miejsc do odwiedzenia – fizycznej lub cyfrowej – zaznaczyłeś jakieś konkretne miejscowości to obowiązkowo powinieneś wyszukać w internecie frazy „darmowe atrakcje w …”, „ darmowe wejścia do/w …”. Na pewno zaskoczysz się jak wiele można zaoszczędzić, jeśli tylko dobrze poszukamy i skoordynujemy nasze zwiedzanie z darmowymi wejściami. 

Przy odrobinie szczęścia możesz załapać się także na darmowe posiłki. W Iranie trafiłem na święto Id Al Adha (Kurban Bajram), które przez 4 dni, a w mniejszych miejscowościach nawet przez tydzień nakazywało muzułmanom dzielić się jedzeniem. Tym samym przez kilka dni codziennie w wszystkich meczetach można było zjeść obiadokolację za darmo.

Darmowe wycieczki

Mało osób o tym wie, ale na kilku dużych lotniskach na świecie (Stambuł, Singapur, Rzym, Amsterdam, Tokio…) linie lotnicze dla swoich pasażerów tranzytowych organizują darmowe wycieczki z profesjonalnymi przewodnikami po mieście. W tak atrakcyjnej cenie (czyli okrągłe zero złotych) możemy otrzymać transport do i po mieście, przewodnika, czasem jakieś atrakcje, posiłki itp. Dostępność takich wycieczek zmienia się w zależności od sezonu, ruchu turystycznego itp. Dlatego warto od razu po zakupie biletów zorientować się, czy na lotniskach, na których planujemy dłuższe przesiadki, organizowane są darmowe atrakcje.


Oszczędny transport

Najtańszy to ten autostopowy, rowerowy czy pieszy, ale o tym w tym miejscu pisać nie będę 🙂

Uwaga na taksówki
Jeżeli dopiero dotarłeś do nowej okolicy i musisz skorzystać z taksówki, to nim do niej wsiądziesz, zawsze pytaj o orientacyjny koszt przejazdu. Popytaj w kilku pojazdach, najlepiej oddalonych od siebie, aby zapobiegać zmowie cenowej. Przed wyruszeniem w trasę do kolejnej atrakcji dowiedz się od hosta czy recepcjonistki, ile może kosztować Cię przejazd, ponieważ zdarza się, że nieświadomi turyści płacą nawet 10-krotność standardowej stawki (zawsze negocjuj stawki „skutero-taksówek”!).

Bezstresowo można brać taksówki tylko w miejscach z narzuconą przez władze miasta ceną, tak jak np. z lotniska w Teheranie (cena jest stała, wpisana na tabliczkach informacyjnych). Czym nas więcej,
tym taniej! Jeżeli zwykle podróżujesz tak, jak ja, czyli samotnie, to przejazd taksówką kompletnie się nie opłaca. Warto wtedy podróżować autostopem, jednak nie zawsze się da. Co można wtedy zrobić i na co trzeba uważać, opisuję w poniższym fragmencie z mojego pamiętniczka z podróży po Kaukazie.

ZA PAMIĘTNIKA SAMOTNEGO WĘDROWCY
Podczas ostatniej podróży do Gruzji po wylądowaniu w Kutaisi – lot bezpośredni z Katowic – musiałem się dostać do Mestii (przepiękny górski rejon Swanetia) na kilkudniowy trekking z plecakiem. Niestety z powodu ulewy i niskiej temperatury już po 15 minutach odechciało mi się moknąć przy drodze, próbując złapać stopa.

Jeszcze w samolocie zaczepiłem innych turystów z Polski i tak się szczęśliwie złożyło, że też chcieli się dostać do Mestii. Gdy ponownie ich odnalazłem przed lotniskiem przy postoju taksówek, zdecydowaliśmy się podzielić koszt przejazdu na 3 osoby. Do przejechania 220 km, więc trochę za dużo jak na taksówkę…. Chyba, że uda się wynegocjować dobrą cenę. Ustaliliśmy, że jeżeli zejdziemy z ceną do 70 zł na osobę, to wynajmiemy taksówkę, a jeśli nie to… właściwie nie mamy innej opcji (poza dotarciem do centrum miasta i poszukaniem tam busów, na co musielibyśmy poświecić sporo czasu bez gwarancji sukcesu).

Po przepytaniu 4 kierowców, czy byliby chętni przewieźć nas do Mestii za 200 zł, wróciliśmy na lotnisko z niczym. Wszyscy kierowcy liczą na szybki pieniądz, czyli na kilkunastominutowe trasy do centrum miasta i z powrotem, a nie na takie ponad 4-godzinne (w jedną stronę). Na szczęście jeden z kierowców z powodu braku innej opcji zarobienia – następny przylot za kilka godzin – zdecydował się podjąć dalsze negocjacje, a przynajmniej tak się nam wtedy wydawało. Zgodził się na kwotę 210 zł (oczywiście w gruzińskich larach), po czym wsiedliśmy do starego, ale wygodnego Mercedesa. Na tym przygoda mogłaby się skończyć, ale dopiero teraz zaczyna się przestroga dla innych.

Kierowca zgodził się na taką kwotę, ponieważ liczył – jak się po chwili okazało – , że podwiezie nas kilkadziesiąt kilometrów do kolejnego miasta, w którym znajdzie dla nas tańszy transport i wróci na lotnisko. Oczywiście nie informując nas wcześniej o swoich planach. Gdy byliśmy już po godzinie drogi, ale mając kolejne przynajmniej 3,5 h przed nami, kierowca poprosił nas, aby mu zapłacić. Byliśmy trochę zaskoczeni. Jeszcze bardziej zaskoczyło nas, gdy dodał, że mamy mu zapłacić i przesiąść się do kolejnego auta, które miało nas dowieść do celu.

Był to niezbyt duży pojazd (czytaj ciasny) w znacznie gorszym stanie. Skutecznie odmówiliśmy. Jeden z moich współpasażerów znał podstawy rosyjskiego i to wystarczyło, aby „przedyskutować” temat z kierowcą. Podczas dalszej drogi okazało się, że część jego rodziny mieszka w Polsce i że budowy dróg w górach skutecznie wydłużają czas dojazdu do górskich miejscowości. Szczególnie w sytuacji, gdy nie zaplanowano objazdów i trzeba czekać w aucie, aż robotnicy skończą swoje zadania. Po dotarciu na miejsce każdy udał się w swoją stronę. Godzinę później spotkaliśmy się na umówionej kolacji i wspinaczce na te słynne wysokie gruzińskie wieże, których sporo niezabezpieczonych stoi w okolicy.

Shared economy
Powyższa historia to wręcz podręcznikowy przykład takiej ekonomi dzielenia, ale po kolei… Shared economy czyli, jeśli istnieje taka możliwość, dziel się kosztami. CouchSurfing i autostop to ekstremalna forma ekonomii dzielenia, ponieważ to jedna osoba decyduje się wziąć koszt całego przedsięwzięcia (przejazdu lub noclegu) na siebie.

Bardziej łagodna forma tej bardzo szybko rozwijającej się gałęzi gospodarki światowej to BlaBlaCar (współdzielenie kosztu paliwa) czy Aribnb („współdzielenie” kosztu czynszu). Możesz też kupować sprzęt i współdzielić go ze swoją paczką lub rodzeństwem, jeśli wiecie, że nie będziecie mieli potrzeby z tego korzystać w tym samym czasie (nosidełko dla dziecka, plecak, walizki).

Kogo pytać o drogę?
Kto pyta, nie błądzi – tak brzmi stare polskie przysłowie, które niestety nie zawsze sprawdza się w praktyce. Na pewno nie pytamy taksówkarzy, jeśli nie planujemy skorzystać z ich usług albo traktować ich odpowiedzi z bardzo dużym dystansem. W dawnej stolicy Wientamu Hue pewien taksówkarz zauważył, że zmierzam gdzieś z dużym plecakiem i dlatego zaproponował mi „pomoc”.

Spytał, gdzie zmierzam. Gdy odparłem, że chcę pieszo dojść do dzielnicy turystycznej z dużą liczbą hosteli, powiedział, że to bardzo daleko w tamtą stronę. Po przejściu kolejnych kilkuset metrów pytałem kolejną osobę i dopiero ona wskazała mi na mapie (telefon był na resztkach baterii), gdzie powinienem się udać do hostelu. Finalnie okazało się, że tamten kierowca wskazał dokładnie przeciwny kierunek, choć od miejsca, gdzie go spotkałem, nie było daleko do celu.

Innym razem w Rumuni w miejscowości Cacica (ciekawostka – po polsku Kaczyki, bo już w 1792 roku górnicy z Bochni i Wieliczki przybyli jako specjaliści do nowo otwartej pobliskiej kopalni soli i do dziś licznie zamieszkują okolicę, jest tam nawet Dom Polski otwarty dla turystów) wędrowałem po mieście w jedną i drugą stronę tylko dlatego, że każda napotkana osoba pytana o drogę wskazywała inny kierunek. Raz kazali mi zejść ze wzgórza na drogę wylotową z miasta, aby następnie kolejne osoby wskazały kierunek na to wzgórze. Masakra, jeśli ma się ponad 20- kilogramowy plecak z zapasem jedzenia na tygodniową wspinaczkę po Karpatach.

W niektórych krajach w grę wchodzi także spanie na dziko, ale na ten temat więcej informacji w dedykowanym rozdziale.

Śpij w środkach transportu
Jeśli planujesz przejechać długą, kilkugodzinną trasę, to postaraj się, aby przejazd odbył się nocą. W wielu krajach na świecie masz możliwość skorzystania z kuszetek w pociągach albo ze sleepbusów (autobusów z miejscami do spania). Wtedy upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu. Masz nocleg w cenie transportu i odwrotnie.

Jaki sens ma tracenie całego dnia na przejazd z punktu A do punktu B, jeśli używamy środków transportu publicznego, skoro i tak niewiele zobaczymy, a wyjdziemy z pojazdu bardzo zmęczeni. Jeżeli przewoźnicy nie oferują miejsc sypialnych, to warto wtedy dopłacić do biletu i skorzystać z wyższej klasy. Podliczając koszt biletów i noclegu i tak jesteś do przodu, a szansa, że zregenerujesz siły w wygodniejszym fotelu, jest większa.

Dla przykładu w Wietnamie masz 4 klasy miejsc, począwszy od najgorszych: twarde miejsca, miękkie fotele, twarde łóżka i miękkie łóżka. Zastanów się, co warto wybrać na nocny, 16-godzinny przejazd. Jeżeli docierasz na miejsce rano, to będziesz mieć więcej czasu na znalezienie kolejnego noclegu i czujesz się bezpieczniej, niż wędrując po nowej miejscowości wieczorem lub w środku nocy. Pomiędzy Łotwą a Finlandią kursują nawet nocne promy, które specjalnie zatrzymują się na morzu, aby pasażerowie (głównie kierowcy tirów) mogli się wyspać i zjeść normalny posiłek.

Ekstremalną formą spania w środkach transportu jest spanie w samochodzie. Nam udało się dopracować tą formę do „akceptowalnej perfekcji”. Jeżeli mamy dotrzeć do celu naszej podróży – pola namiotowego czy hotelu bez rezerwacji – późnym wieczorem, a już szczególnie w środku nocy to poświęcając jednorazowo komfort spania możemy zaoszczędzić nawet kilkaset złotych. Następnego dnia meldujemy się na miejscu z samego rana, chwilę regenerujemy się po niewygodach nocy, prysznic, śniadanie i wracamy do uroków wakacji.

Wynajmuj samochody od polaków zagranicą
Wybierasz się np. na Islandię. Sprawdzasz czym najlepiej zwiedzać ten kraj i dowiadujesz się, że możesz wybierać pomiędzy niekończącą się pieszą wędrówką w niesprzyjającej aurze albo samochodem. Prawdopodobnie – jak niemal wszyscy – wybierasz samochód. Wchodzisz na stronę wypożyczalni i tam… uderzając Cię ceny wynajmu pojazdów. 10 tysięcy złotych za tydzień lub gdy masz szczęście 10 dni to nie mało.

Co robisz? Rezygnujesz? Czy odwiedzasz fora internetowe w stylu „Polacy na Islandii”, „Polacy na Malcie”, „Polacy w kosmosie” – ta grupa niezbyt liczna – i tam dopytujesz, czyby ktoś nie był skłonny wynająć Ci swój samochód. Od Dawida wiem – który odwiedził Islandię w 2021- , że w ten sposób udało mu się zaoszczędzić połowę kwoty wynajmu pojazdu!!!

Czytaj także: Jak zdobyć tanie bilety lotnicze – praktyczny poradnik


Aktualizacja 2022

Poniższe wskazówki to aktualizacja treści z 2022 roku, a tym samym nie znalazłeś ich w wcześniejszym wydaniu – jeżeli takowe miałeś okazje przeczytać.


Tanie noclegi

Koszt transportu i koszt noclegu to zwykle największa część naszych urlopowych wydatków. Dlatego to tutaj możemy poszukać największych oszczędności. Jeżeli chodzi o noclegi to taniej niż poprzez CouchSurfing.org się już nie da, bo to są darmowe noclegi, które jednak nie tak do końca są tylko darmowymi noclegami. Dlaczego nie jest to dobre rozwiązanie dla każdego i jak bezpiecznie korzystać z tego serwisu opisuję w tym poście.

Kolejne opcje to cieszące się coraz to większa popularnościom airbnb (wynajmowanie pokoi lub całych domków od właścicieli prywatnych), jednak samemu z tego nie korzystałem. Jeżeli Ty masz swoje doświadczenia związane z tą platformą to daj mi znać – a wspólnie dopiszemy kolejne akapity. Ostatnią standardową, najbezpieczniejszą i jedyną, którą musimy brać pod uwagę podróżując w celach biznesowych (bo wystawiają faktury) jest oczywiście holenderski gigant booking.com. Jak za jego pomocą znaleźć najlepszy nocleg (jeśli chodzi o cenę do jakości) opisuje bardzo obszernie w innym poście.

Największe oszczędność
Zamiana hotelu na motel lub hostel, albo dalej hostelu na pole kempingowe to pierwszy sposób na naprawdę spore oszczędności. Jeżeli czytasz moje posty to wiesz, że jestem wielkim fanem spania w namiocie, także podczas wyjazdów rodzinnych – co spakować na taki wyjazd szczegółowo opisuję pod tym linkiem – jest to nie tylko kilkukrotnie tańsza opcja noclegowa od hotelu, ale także niezapomniany klimat i kontakt z naturą. Naprawdę warto, a dla wygodnych dodam, że aktualnie liczne (niestety jeszcze nie wszystkie) pola kempingowe standardem toalet, pryszniców czy kuchni nie odstają od 4 gwiazdkowych hoteli.

Parę euro zaoszczędzisz rezygnując z dopłaty śniadania w hotelu, a zamiast tego wybierzesz się rano do dyskontu (tym bardziej, jeżeli z natury nie masz potrzeby spożywania porannych posiłków).

Obowiązkową opcją dla oszczędnych – szczególnie gdy podróżujemy całymi rodzinami – jest wynajmowanie apartamentów z dostępem do kuchni. Rezygnując z kilku – lub wszystkich – posiłków na mieście na naszej kieszeni może pozostać spora kwota.

Znajdując super okazję na portalu internetowym z ogłoszeniami miejsc noclegowych, postaraj się skontaktować z właścicielem bezpośrednio, a w ten sposób uda może Ci się zaoszczędzić 10, 15 a czasem i 20% ceny.

Czy to wszystkie możliwości ? Oczywiście, że nie.

Szukaj noclegów chodząc po ludziach
Będąc na objazdowych rodzinnych wakacjach chcieliśmy zatrzymać się na kilka dni w Dolomitach.  Taki mieliśmy plan, które rzeczywistość szybko zweryfikowała, bo okazało się, że w całym regionie nie ma wolnych miejsc namiotowych. Gdy po 6 godzinach poszukiwań miejsc we Włoszech i niezliczonych telefonów udało nam się finalnie znaleźć pole namiotowe w Austrii, które zgodziło się nas przyjąć – niestety tylko na jedna noc i 1h drogi od optymalnej lokalizacji – wybraliśmy się na spacer po okolicy.

Mijając pierwszy budynek po drodze zauważyliśmy, że jest to rodzinny zajazd typowy dla Tyrolu – spory dwupiętrowy biały domu z dwuspadowym dachem. Nie stały przed nim żadne zaparkowane samochody, pomimo że siedzieli na balkonie ludzie, a w ogródku bawiły się dzieci w podobnym wieku do naszych pociech. Skoro nie udało nam się znaleźć pola namiotowego, a na Bookingu i tym podobnych stronach wszystko jest zajęte – ceny zresztą absurdalnie wysokie – nie mając żadnej innej opcji, podszedłem do starszego pana siedzącego na ławeczce przed głównym wejściem – wtedy poznałem najlepszego gospodarza u jakiego przyszło nam kiedykolwiek spać. Okazało się, że właściciel nie zna angielskiego, dlatego za tłumacza posłużył nam siedzący obok niego syn, którego to zresztą dzieci bawiły się w ogródku.

Gdy okazało się, że mają dostępne wolne pokoje to cenę musiał mi trzy razy powtórzyć, bo nie mogłem uwierzyć, że za 30 euro za noc – standardowa cena w okolicy startowała od 150 euro za cokolwiek – udało nam się znaleźć nocleg wraz z śniadaniem w ogromnym pokoju z prywatną łazienką. Podobne pieniądze, a nieraz nawet wyższe kosztowały miejsca na pobliskich polach namiotowych. Nic więc dziwnego, że dwukrotnie przedłużaliśmy sobie pobyt u „Pana kierownika” – jak go nazywaliśmy.

Google Street view – narzędzie do znajdywania noclegów
Tą metodę polecił mi jeden z czytelników trzeciego wydania Rajzyfiber. Cała jego sztuczka polega na pospacerowaniu po okolicy do której planujemy się wybrać za pomocą aplikacji Street View i poszukaniu na budynkach tablic informujących o wynajmowaniu pokoi z dołączonymi numerami telefonów. Jest to przeniesiona wcześniejszej metody polegającej na chodzeniu od drzwi do drzwi do XXI w, bo nie ruszając się z domu, możesz obdzwonić lokalnych gospodarzy z pominięciem internetowych pośredników, a tym samym zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt procent ceny wynajmu.

Zakupy

Kupuj przewodniki przez porównywarki cen
Będąc w podróży lubię mieć pod ręką papierowy przewodnik, aby bez zamartwiania się o stan baterii i dźwigania ciężkiego powerbanka w jednym miejscu znaleźć wszystkie informacje na temat tego co aktualnie podziwiam. W jaki sposób najtaniej kupić dobry przewodnik? Oczywiście przez internet! Jakie wielkie było moje zaskoczenie, gdy ostatnio podczas standardowych e-zakupów odkryłem, że te same książki w tej samej księgarni mogą mieć dwie różne ceny! W jednej zakładce wszedłem bezpośrednio na stronę księgarni, a w drugiej przez porównywarkę cen. O dziwo ceny tej samej książki różniły się nawet o 40 złotych (to była duża, droga książka)! Morał z tej historii płynie taki, aby kupując w księgarniach internetowych wykorzystywać porównywarki cen.

Czy drogie markowe rzeczy muszą być drogie?
Nie muszą!!! Poznaj trzy strategie jak za ułamek ceny kupić produkty z najwyższych półek.

  1. Wyczekuj promocji tematycznych w ramach „tygodnia górskiego”, „tygodnia rowerowego” itp. Najpopularniejsze sieci dyskontowe coraz częściej oferują markowe produkty w absurdalnie niskich cenach. Dla przykładu żona kupiła dla całej rodziny softshelle z HiMountain, które początkowo kosztowały 79zł (co już jest rewelacyjną ceną) po 30 zł za sztukę. Osobą, które dopiero rozpoczynają przygodę z nową aktywnością (górskie wędrówki, bieganie, rower czy snowboard) sugeruję podczas zakupów skoncentrowanie swojej uwagi na markach własnych dyskontów, ewentualnie dużych sklepów sportowych, ponieważ ich stosunek jakości produktów do ceny jest naprawdę bardzo dobry. Nie warto inwestować pieniędzy w markowe drogie produkty, gdy na własnym poziomie nie odczujemy korzyści z nich płynących. Nie przepłacaj! Lepiej wydaj zaoszczędzone pieniądze na podróże.
  2. Wiedzą tajemną dostępną tylko na tajnych grupach na Facebooku, którą odkryła moja żona jest ta na temat namiotów wyprzedażowych – mam nadzieję, że członkowie tych grup nie będą chcieli się na mnie zemścić za ujawnienie ich sekretów. Największa siec dyskontowa w naszym kraju organizuje co pewien czas namioty wyprzedażowe – ponoć jest ich setka w całej Polsce – o których informacji nigdzie na nagłaśnia, a sprzedaje w nich rzeczy z 70% (a bywa i lepiej) rabatem. Namioty działają przy konkretnym sklepie przez określony czas – od kilku dni do kilku tygodni, a następnie przenoszone są do innej placówki. Jest to nie tylko najlepsza okazja, aby kupić za ułamek ceny sprzęt sportowy ale także bardzo dobra, aby zaopatrzyć się w prezenty na cały następny rok dla swojej pociechy (albo i całego przedszkola).
  3. Ostatnią radę „sprzedał” mi mój przyjaciel jeden z pierwszych czytelników wcześniejszych wersji Rajzy. Dawid wyszukuje markowe rzeczy w lumpeksach (sklepach z odzieżą używaną)! Dotychczas kupił w nich np. spodnie za 15zł w internecie dostępne od 90 euro albo kurtki puchowe czy letnie membranowe za mniej niż 100 zł. Typowi bywalcy takich sklepów nie zawracają uwagi na ubrania specjalistyczne, dlatego gdy jesteśmy systematyczni i cierpliwi bez większego problemu natrafimy na markowe perełki, na których nie widać nawet oznak użytkowania.

Pamiątki możesz produkować sobie samemu
Zastanawiałeś się kiedyś jakie są główne funkcje pamiątek? Nie licząc funkcji „kurzu-zbieraczy”, mają przypominać nam, o odwiedzonych miejscach lub – co dla mnie jest trochę dziwne i zaprzecza pierwszemu punktowi – naszym bliskim, że o nich pamiętaliśmy podczas naszych wakacji, gdy odwiedzaliśmy miejsca w których nigdy nie byli. Czy pamiątki muszą być kupione na miejscu skoro i tak zwykle zostały tam wcześniej przywiezione z chińskich fabryk. Czy nie wystarczą nam zdjęcia? Jeśli nie potrafimy zrobić jakiś rewelacyjnych to zawsze możemy kupić pocztówki. To za mało? Bez magnesu się nie obejdzie? No to znaleźliśmy na to sposób.

Wpadliśmy na o wiele lepsze rozwiązanie niż kupowanie „lokalnych” chińskich magnesów za miliony monet i transportowanie ich przez pół Europy, aby dać je dziadkom na lodówkę w której tracą się pośrodku dziesiątek innych – a po czasie, podczas odwiedzin nawet nie pamiętamy czy ten konkrety dostali od nas. Dlatego po powrocie zaczęliśmy zamawiać personalizowane magnesy z naszymi zdjęciami i montować je sobie na magnetycznej ścianie w sypialni. Wszystkie magnesy mają te same wymiary – dzięki czemu wyglądają estetycznie, nie ulegają uszkodzeniu w podroży, kosztują dosłownie kilka złotych i co najważniejsze to my jesteśmy na nich wraz z rozpoznawalnymi atrakcjami, które odwiedziliśmy w tle. Coraz rzadziej wywołujemy zdjęcia przez co odbieramy naszym wspomnieniom ich materialną postać, pamiątkowe magnesy kosztują dziś już po kilka euro (więc dla całej rodziny nazbiera się niemała kwota), a takie fotograficzne naszego projektu to połączenie zalet dwóch najpopularniejszych pamiątek w jednym – za ułamek ceny.

Mała dygresja na koniec. Upominki wręczane bliskim, to niekoniecznie muszą być pamiątki! Upominki nie muszą być kupione w sklepach z pamiątkami, ale mogą być na targowisku czy zwykłym spożywczaku: przywiezienie torebki kawy z Bali, tabliczki czekolady z Belgi lub Szwajcarii, przekąsek z Azji, lokalnych przypraw z Turcji czy Indii albo butelki wina z Francji – aby bliscy czy znajomi bez ruszania się z domu mogli skosztować trochę świata, którego my doznaliście. Osobiście to właśnie takie upominki najwyżej cenię – nie mylić ich z pamiątkami, bo po konsumpcji zwykle o nich zapominamy i nie pełnia już funkcji „przypominajek”.

Krótki termin
W jaki sposób można zaoszczędzić trochę gotówki, spędzając wakacje w droższych krajach? W taki sam sposób jak w Polsce. Na promocjach. W wielu średnich lokalnych sklepach znajdziesz codziennie uzupełniane oddzielne regały z produktami, których data „najlepiej spożyć do…” mija za kilka dni. Jeżeli robisz zakupy na dzisiejszego grilla, to koniecznie powinieneś odwiedzać takie półki. Są to w 100% pełnowartościowe produkty, które kupisz za 50% czy nawet 30% pierwotnej ceny.

Czy wiedziałeś, że …

Daty ważności na produktach przyjmują dwie formy. Jedna to „data przydatności do spożycia”, umieszczana zwykle na produktach świeżych, mięsach, rybach, które stosunkowo szybko ulegają zepsuciu. Określa ona precyzyjnie, po jakiej dacie nie powinno się go spożywać.

Druga – „najlepiej spożyć do…” – umieszczana na wszystkich pozostałych produktach wskazuje minimalny okres przydatności do spożycia. Minimalny! Tym samym, nawet po kilku dniach od takiej daty, jeżeli produkt był prawidłowo przechowywany, powinien nadawać się do spożycia. Wystarczy otworzyć opakowanie i samodzielnie ocenić jego stan, a istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że będzie w stanie idealnym.

Niech pierwszy rzuci konserwą, paczką chipsów czy choćby zupką chińską ten, kto nigdy nie zjadł ich po terminie – nawet wiele miesięcy po. Piszę o tym, ponieważ, jak szacuje się w raportach, co roku Polacy wyrzucają do kosza 5 mln ton żywności, z czego aż 3 mln nadającej się do spożycia, ale z minioną datą minimalnej trwałości. Każdy z nas może zaniżyć te statystyki!

Czytaj więcej
Ten wpis jest częścią rozdziału na temat „Finansów w podróży”, dlatego jeżeli jesteś zainteresowany kwestią bezpieczeństwa finansowego podczas wakacji odwiedź obowiązkowo ten artykuł.
Mogą Cię zainteresować także podobne tematy, które znajdziesz w spisie treści.

Rajzyfiber

Powyższy post to fragment z najnowszej wersji książki Rajzyfiber (v4.0), tworzonej wspólnie przez specjalistów i pasjonatów oraz czytelników, który wkrótce zostanie udostępniony na tej stronie. Wcześniejszą wersję roboczą Rajzyfiber (v3.0) możesz pobrać za darmo z tej strony
„Rajzyfiber” – podręcznika świadomego i bezpiecznego podróżowania.

Jeżeli jesteś zainteresowany tą tematyką? Planujesz rodzinne wakacje albo wybierasz się na samotny wypad autostopem po świecie, czy trekking po najdalszych zakątkach naszej planety? W tej książce znajdziesz masę praktycznych wskazówek i rozbudowane INTERAKTYWNE listy „ekwipunku”, aby o niczym nie zapomnieć.

Pełny spis treści najnowszej wersji Rajzyfiber
oraz aktualny stan prac znajdziesz pod tym linkiem.

Idea która nam przyświeca:

„Nikt nie wie wszystkiego, jednak razem wiemy bardzo dużo. Nikt nie był wszędzie, ale wszyscy byliśmy gdzieś. Nieważne gdzie. Niezależnie od sposobu podróżowania. Istotne, że nasze doświadczenia się uzupełniają. Dlatego wspólnie możemy napisać ten podręcznik i ułatwić wszystkim czytelnikom wyruszyć bezpiecznie w świat. Niezależnie od celu podróży, możemy podpowiedzieć w jaki sposób świadomie go doświadczać.”

Podoba Ci się projekt Rajzyfiber i chciałbyś dołączyć do zespołu aby dzielić się swoja widzą i doświadczeniami ? Skontaktuj się z nami !!!

Podobało Ci się ten artykuł? – Możesz nam pomóc – teraz kolej na Twój ruch!

Jeżeli informacje zawarte na tej stronie uważasz za wartościowy to daj nam znać pozostawiając wysoką ocenę (5 gwiazdek) pod postem lub pomóż nam go promować udostępniając go na swoim profilu w social mediach.

Dziękujemy za głos! Ocena wpisu - 5/5 - (3)
Poprzedni Następny

Jest tego więcej...


					Góry zimą Rajzyfiber

Góry zimą

Bezpieczny treking pośród śniegów

Podziękowania dla Ryśka z Grupy Beskidzkiej GOPR za pomoc przy rozbudowie tego rozdziału oraz za udostępnienie historii ze swoich akcji ratunkowych. GŁÓWNYM POWODEM, DLA KTÓREGO POWINIENEŚ PRZECZYTAĆ W CAŁOŚCI TEN ROZDZIAŁ KSIĄŻKI (podzielony na Rajzyblogu na kilka artykułów), JEST UŚWIADOMIENIE SOBIE ZAGROŻEŃ, Z JAKIMI MOŻESZ SPOTKAĆ SIĘ W GÓRACH. Po pierwsze. Po co wybierać się […]


					Z dziećmi w góry - co zabrać? Rajzyfiber

Z dziećmi w góry - co zabrać?

Sprawdzona lista rzeczy do spakowania

Na poniższych listach znajdują się rzeczy kierowane dla kilkumiesięcznych pociech, ale także tych kilkuletnich. Samemu zdecyduj co Tobie się przyda. Poniżej znajdziesz także listę, rzeczy dedykowaną dla dorosłych podróżników – przecież musisz też się przygotować. Dla niemowlaka w góry spakować: zobacz także: Gdzie się wybrać z dziećmi w góry i jak skutecznie motywować je do […]


					Bezpieczeństwo w górach cz.1 Rajzyfiber

Bezpieczeństwo w górach cz.1

Zasady ogólne

Podziękowania dla Ryśka z Grupy Beskidzkiej GOPR i Adama Maraska z TOPR za pomoc przy rozbudowie tego rozdziału oraz za udostępnienie historii ze swoich akcji ratunkowych. GŁÓWNYM POWODEM, DLA KTÓREGO POWINIENEŚ PRZECZYTAĆ W CAŁOŚCI TEN ROZDZIAŁ KSIĄŻKI (podzielony na Rajzyblogu na kilka artykułów), JEST UŚWIADOMIENIE SOBIE ZAGROŻEŃ, Z JAKIMI MOŻESZ SPOTKAĆ SIĘ W GÓRACH. Poniższy […]


					Pozytywna historia pewnego autostopu cz. 3 Podróże

Pozytywna historia pewnego autostopu cz. 3

Zamek Gruyères i kosmici

zobacz też: Pozytywna historia pewnego autostopu cz.2 Zamek Gruyères z XIIIw. Jak podaje Wikipedia: „Zamek Gruyères – zamek znajdujący się w miejscowości Gruyères, w alpejskim kantonie Fryburg w Szwajcarii. Nazwa Gruyères pochodzi prawdopodobnie od heraldycznego żurawia panów Gruyères (franc.grue = żuraw). Hrabiowski ród Gruyères jest jednym z najważniejszych we francuskiej części Szwajcarii, jednak jego pochodzenie […]


					Co spakować na Woodstock Rajzyfiber

Co spakować na Woodstock

Pol’and’Rock Festival i inne festwiale

Co spakować: POZOSTAŁE INTERAKTYWNE LISTY RZECZY DO SPAKOWANIA Zwykle na Woodstock wybierałem się w gronie kilkudziesięciu osób, dlatego tak wielka grupą rozbijaliśmy się na uboczu w lesie – bezcenny jest tam cień – tworząc tymczasową bazę, w której mogliśmy w stosunkowo komfortowych warunkach spędzić kilka dni. Jeżeli wybierasz się tam w mniejszym gronie – samemu, […]


					Zagraniczne podróże samochodem Rajzyfiber

Zagraniczne podróże samochodem

Co może Cię zaskoczyć

Strefy ograniczonego ruchu Green Zones, Zone a Traffico Limitato, zone à faibles émissions mobilité W Polsce nie jest to jeszcze bardzo rozpowszechnione, ale w wielu krajach wprowadzono bardzo liczne strefy z ograniczonym ruchem pojazdów. Przypadkowe przeoczenie jednej tablicy zawieszonej w słabo widocznym miejscu może nas kosztować ponad sto euro – wiem to z doświadczenia, bo […]


					G - gesty na świecie Rajzyfiber

G - gesty na świecie

Na co należy uważać

Co kraj, to obyczaj. Warto podróżować, aby je odkrywać. Najciekawsze jednak są te odkrycia, które nie mieszczą się nam w głowie. Wyobraź sobie, że jedziesz do jakiegoś kraju, a tam to, co traktowałeś za prawdę tak oczywistą, że aż niepodważalną, funkcjonuje całkiem inaczej. Zaskoczenie, które nam w takiej sytuacji towarzyszy, może przypominać odkrycie porównywalne z […]


					Ciekawostki i odkrycia podróżnicze Rajzyfiber

Ciekawostki i odkrycia podróżnicze

Czy wiedziałeś, że .... ?

Mówi się, że „podróże kształcą i rozwijają”, a niektórzy dodają do tego, że „kształcą, ale tylko tych mądrych, a rozwijają tylko ciekawskich i otwartych”. W tym poście postaram się spisać, krótkie (często jednozdaniowe) WASZE i moje zaskakujące obserwacje podróżnicze, ciekawostki znalezione w prasie i internecie (wymagające potwierdzenia) ale także informacje, które lepiej przeczytać przed podróżami, […]


					Mądrze dobieraj przyjaciół Jak żyć?

Mądrze dobieraj przyjaciół

bo to właśnie oni tworzą Twój świat #2

„Z kim przystajesz, takim się stajesz”. „Z kim przystajesz, takim się stajesz”. Znamy to sformułowanie wszyscy. Jeśli ktoś jest negatywnie nastawionym do świata pesymistą, to ciężko będzie Ci się cieszyć życiem w jego otoczeniu. To typowy wampir energetyczny! Zdecydowanie omijaj takie przypadki! Szukaj ciekawych ludzi. To właśnie Oni  mogą Cię zmotywować. Poszukuj tych, od których […]


					e-Bezpieczeństwo w podróży Rajzyfiber

e-Bezpieczeństwo w podróży

Hasło to nie wszystko

Ten post jest kontynuacją (albo uzupełnieniem) wcześniejszego artykułu na temat szeroko rozumianego bezpieczeństwa podczas podróży. Z wcześniejszego dowiesz się w jaki sposób nie dać się okraść w realu, a w tym poście skupimy się na bezpieczeństwie związanym z wykorzystaniem internetu. czytaj też wcześniejszy post: Bezpieczeństwo w podróży Silne hasła Dzisiaj silne hasło nie może być […]


					Świadome podróżowanie Rajzyfiber

Świadome podróżowanie

Co to takiego?

Zacznę od wyjaśnienia, że nie ma gorszego sposobu podróżowania. Każdy podróżuje tak, jak chce, tak, jak lubi, i na tyle, na ile jest świadomy. Jeżeli celowo nie niszczymy środowiska, nie okradamy nikogo i nie wyzyskujemy, to jest ok. Osobiście najbardziej lubię samotne podróże autostopem łączone z wielodniowym trekkingiem i namiotem z dala od cywilizacji. Od […]


					C Rajzyfiber

C

jak czołówka, chusteczki ...

W tym poście znajdziesz opis: Chusta Chusteczki higieniczne/nawilżone Cukierki/landrynki Cukierki z Polski Czołówka Jeszcze pracujemy nad kolejnymi tekstami. Masz pomysł co tu dopisać? Chcesz podzielić się swoim doświadczeniem? Daj nam znać Chusta Najlepiej duża, zrobiona z cienkiego materiału. Po pierwsze wiążemy ją na szyi – nie zajmuje miejsca w plecaku – po drugie podczas autostopu […]

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zamknij