Jeśli nie podróżujesz autostopem i nie rozumiesz dlaczego dorośli ludzie dalej to robią, ten artykuł jest dla Ciebie. Jeśli Twoje dziecko wybiera się w taką, a Ty chcesz mu to wybić z głowy to powinieneś to przeczytać. Jeśli dotychczas nie podróżowałeś stopem ale chcesz zacząć to po przeczytaniu tego artykułu powinieneś spojrzeć na tą formę przemieszczania się z trochę innej perspektywy.
O podróżowaniu
Jestem zdania, że nie podróżujemy do miejsc, a do ludzi, których w nich spotykamy lub z którymi je odkrywamy. Miejsca, choćby najpiękniejsze, są tylko tłem do rozmów, spotkań, zabaw czy posiłków.
Nie ważne gdzie jedziemy ale z kim. Samotna podróż to nie wyprawa bez towarzysza, to podróż gdy Twoim towarzyszem mogą być ci wszyscy ludzie spotkani w trasie.
Z autostopem jest bardzo podobnie. Nie chodzi o cel podróży do którego zmierzam, a osoby które, podczas tej podróży spotykam. Podróż jest celem samym w sobie, a miejsce do którego zmierzamy obieramy często tylko po to aby było co na kartonie wpisać, stojąc przy drodze.
Smuci mnie trochę fakt, że uświadomiłem to sobie dopiero w wieku 27 lat po przejechaniu ponad 16 tys km autostopem (podczas tej przygody). Dopiero teraz naprawdę potrafię z tego czerpać czystą przyjemność, dopiero w tym wieku nauczyłem się otwierać na ludzi, nauczyłem się słuchać i dać ponieść przygodzie.
Ale z drugiej strony czy to aby na pewno późno?
Historia pewnej rozmowy
Pewien mój przyjaciel, którego spotkałem podczas jednej z takich podróży powiedział mi kiedyś słowa które dobrze zapamiętałem. Eliasz – bo tak miał on na imię – jest osobą niezwykłą, który żyje w podróży, jego domem jest cały świat, a pozytywną energią mógłby i dwie planety obdzielić. Siedzieliśmy sobie wtedy na krawężniku na jednej z stacji benzynowych w okolicy granicy Holendersko-Niemieckiej (tekst Eliasza na temat jego doświadczeń, filozofii oraz metafizycznego wymiaru podróżowania – LINK ZA CHWILĘ). Rozmawialiśmy jak przyjaciele o wszystkim – w końcu znaliśmy się już jakieś 2 godziny – gdy pewien – tak na oko – 10 letni dobrze nakarmiony chłopaczek wyszedł z drogiego samochodu wraz z swoimi rodzicami, spojrzał na nas z pełnego politowania wzrokiem i poszedł kupić sobie loda i colę. Wtedy Eliasz, rzekł mniej więcej takie zdania:
„Widziałeś ? Spojrzał na nas z takim politowaniem. Po jego wzroku wyraźnie dało się odczytać, że postrzega nas jak jakiś biedaków. Jak osoby, które nie stać na bilet aby pojechać gdzieś na „prawdziwe” wakacje w hotelu, takie jakie on – pewnie – spędza co roku. A prawda jest taka, że to nam jest go bardziej szkoda. Że jego największe przeżycia zawsze – najprawdopodobniej – będą związane z grami komputerowymi. Że jeśli zrobi coś szalonego to pewnie na imprezie po pijaku i będzie wspominał to do końca życia. Szkoda go nie dlatego, że jego największymi przeżyciami będą te w świecie wirtualnym i wakacje all inclusive bo może po prostu mu to odpowiada. Ale szkoda go dlatego, że patrzy na nas z politowaniem nie zastanawiając się dlaczego to robimy, co widzieliśmy i przeżyliśmy, o czym możemy poopowiadać i co będziemy wspominać. Już na samym początku skreśla coś innego, więc tym samym nie wiele w życiu doświadczy. Rodzice tak go nauczyli, nie pobudzili w ciekawości, odwagi bo to dla nich wygodniejsze. Smutne to bardzo.”
Zrozumieć otaczający nas świat
Wierzę, że dzięki podróżowaniu autostopem mogę zrozumieć ten świat trochę lepiej – a od zawsze chciałem go zrozumieć. Każda kolejna rozmowa w samochodzie to kolejny puzzel dopełniający mój obraz świata.
Rozmowy w samochodzie są trochę magiczne, bo bardzo szczere. Nikt nikogo nie udaje – bo jaki ma sens udawać przed osobą, której pomagasz, spędzasz z nią czasem 15 min, a czasem kilka godzin i już nigdy więcej jej nie zobaczysz? Często właśnie w takiej sytuacji ludzie mogą być naprawdę sobą powiedzieć o rzeczach o których nie mówią przyjacielowi – słyszałem naprawdę różne historie.
Rozmowy o życiu i nie tylko
Dzięki temu, że dwie – a czasem więcej – osoby zamykają się w małej klatce, zwanej samochodem, ponieważ tego chcą zaczynają zwykle rozmawiać. Czasem o tym co je boli, a czasem o pogodzie, często o tym co je cieszy albo o swoich przemyśleniach. Ludzie mają potrzebę wygadania się. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to są przeróżni ludzie! Miałem okazję rozmawiać z rolnikiem lingwistą który pojechał na randkę w ciemno z Portugalii prosto na Ukrainę, poszukiwaczem złota, prostytutką, kilkoma duchownymi różnych wyznań, kilkoma wojskowymi różnych armii.
Wieloma osobami, parami czy małżeństwami podczas ich podróży dookoła świata. Dziewczynami, które samotnie jeżdżą po świecie, czy rodzicami, którzy robią to wraz z swoimi maluchami. Byłem na domówce pracowników CERN, spałem pod mostem w Mediolanie i na zamkniętym osiedlu z basem w apartamentowcu. Jeździłem Mercedesami, BMW ale też ogórkiem, trabantem i w wozie ciągniętym przez konia innym razem osła. Te wszystkie przygody składają się na mój obraz rzeczywistości.
Żyć po swojemu
Dzięki tym rozmową dostrzegam jak bardzo ludzie są ciekawi, różni, inspirujący, pomocni, inni….
Nauczyłem się, że praca całe życie na etacie to tylko jedna z baaaardzo wielu dróg, które ludzie obierają. Że większość ludzi boi się zmian, a innych one napędzają i nadają energię na więcej. Pewna spotkana osoba pracuje przez 9 miesięcy, później rzuca pracę kierowcy tira i przez kolejne 3 żegluje – co roku. Inna kobieta jeździ na wakacje 10 razy do roku, a w pozostałe dni pracuje od rana do nocy. Pewien znajomy wynajmuje powierzchnie pod oddziały bankowe i w podróżach na motocyklu spędza 3 miesiące co roku. Pewnego inżyniera z Niemiec zajmującego się pogłębianiem portów tak relaksuje poszukiwanie złota. Co roku leci do Nowej Zelandii spędzam tam 3 tygodnie nad rzeką w namiocie pomimo tego, że tutaj ma swoją stadninę koni! Postawił sobie za plan pracować do 50, a później już tylko rozwijać swoje pasje.
Prawdziwy obraz odwiedzanych miejsc
Przyznam się, że mało kiedy podczas dłuższych podróży autostopowych czytam o miejscach, które odwiedzam. Z jednej strony dlatego, że często odwiedzam miejsca spontanicznie, z innej że odwiedzam ich zbyt wiele na raz – dzień po dniu inne. Ale przede wszystkim dlatego, że nie chcę widzieć tych miejsc takimi jakimi je ktoś opisał. Wolę dowiedzieć się od mieszkańców jak oni je postrzegają. Bo czy prawdziwym obrazem miejsca jest to co ktoś w książce napisał czy to jak postrzega je osoba mieszkająca tam przez całe życie?
Autostop to moja odpowiedź na pytanie „jak żyć?”
Podróżowanie autostopem wiele nas uczy o sobie i o otaczającym świecie.
Uczy cierpliwości
Stojąc przy drodze z wyciągniętym kciukiem lub chodząc po stacji i pytając się ludzi o podwózkę dostrzegamy jak niewiele od nas w tej sytuacji zależy. Nie ma sensu się wtedy złościć – bo i na co? – trzeba po prostu czekać i cierpliwie kontynuować to co się aktualnie robić. Bo cierpliwość jest tutaj kluczem do sukcesu. Trzeba nauczyć się pozytywnego myślenia bo bez tego można zwariować. I cieszyć się z tego co los daje. Czasem samochód zatrzyma się po 10s, a innym razem po 10 godzinach, ale zawsze jakiś w końcu się zatrzyma.
Często sobie powtarzam stojąc samotnie przy autostradzie, że ten kolejny może być tym ostatnim niezależnie od tego ile kilometrów mam do przejechania. Co jest w autostopie cudowne. Nic nie wiesz. Kolejna osoba może podrzucić Cię 5km, albo 1500km. Może opowiedzieć coś niezwykłego albo polecić jakieś fajne miejsce, zaprosić na obiad lub dać nocleg. Nie wiesz co się za chwilę wydarzy dlatego nie ma sensu się załamywać. Wykorzystujesz co los Ci dale, i czerpiesz z tego wiele przyjemności.
Fajnie przełożyć później te doświadczenia na codzienne życie. Dzięki takiemu podejściu staje się ono o wiele prostsze i bardziej znośne, a wręcz ekscytujące – i to codziennie.
Podnosi wiarę w swoje siły
W codziennym życiu nie musimy martwić się o nocleg, jedzenie, picie, transport czy porozumienie z innymi osobami. Autostopu codzienne tego od nas wymaga. Jeśli będąc gdzieś na odludzi najdziesz sposób aby bezpiecznie spędzić noc, w Wietnamskiej dżungli zapytasz kogoś o drogę lub będąc spragnionym znajdziesz sposób aby się napoić to jakim wyzwaniem staje się dla Ciebie codzienne życie? Jeśli potrafisz sobie poradzić przy takich trudnych sprawach dotychczasowe problemy typu „nie mam co ubrać” , „co bym zjadł na obiad”, „szef mnie denerwuje” przestają mieć znaczenie.
W końcu uświadamiasz sobie, że jeśli jesteś zdrowy to nasze życie jest naprawdę proste. Nie mamy wielkim problemów, po prostu z nudy same je sobie stwarzamy.
Strategie autostopowe, czyli jak to się dzisiaj robi
Prawdopodobnie każdy mniej więcej wie, jak wygląda łapanie autostopu, jednak pomimo tego w dalszym ciągu zdarzają się tragiczne w skutkach kreatywne pomysły. Pierwszy, który przychodzi mi głowy, to historia trzech uczestników festiwalu Woodstock z 2013 roku, którzy wybrali się na wycieczkę autostopem do Niemieckiego Seelow. Nie ma w tym nic niezwykłego, ponieważ autostop jest bardzo popularną metodą dotarcia na ten festiwal ludzi z całej Polski, a nawet Europy. To, dlaczego o nich wspominam, to ich bardzo nieskuteczna i tragiczna w skutkach metoda nagłośniona przez media.
Polegała ona na położeniu się na drodze. Niby faktycznie miało to mieć jakiś mały sens, bo w końcu auto może się przed nami zatrzymać. Słowo klucz „MOŻE”! Dwóch z nich (30-latek i 25-letnia kobieta) położyli na drodze w okolicy miejscowości Seelow po 22.15! Dodatkowo w mediach podawano fakt, że był to nieoświetlony zakręt. Kierowca Citroena C8 nie miał najmniejszych szans ich zauważyć. Śmierć na miejscu.
Łapanie autostopu może przyjmować kilka postaci. To co się z nim najbardziej kojarzy to wyciągnięty kciuk ale to tylko jedna, zresztą najmniej skuteczna, metoda.
Metoda najpopularniejsza, najbardziej naturalna i intuicyjna, bo rozpoznawalna na całym świecie (przynajmniej wśród części mieszkańców). Bez wątpienia najważniejsze w tej technice jest wybranie odpowiedniego miejsca do stania. Drugie w kolejności jest wybranie bezpiecznego miejsca do zatrzymywania aut. Trzecia pozycja na liście to szczęście, bo tak naprawdę niewiele (poza wybraniem odpowiedniego miejsca) w tej technice zależy od nas.
Dobre miejsce do łapania stopa to takie, gdzie każdy kierowca (osobówki jak i ciężarówki) może się legalnie zatrzymać. Jednak aby się bezpiecznie zatrzymał, to musi mieć odpowiednio długi czas na podjęcie decyzji, czy chce to zrobić. Dlatego najlepsze miejsce, które możemy sobie wymarzyć, to długa prosta (jesteśmy widoczni z daleka), miejsce za światłami drogowymi, kilkadziesiąt metrów za znakiem STOP (sporo czasu do namysłu), czy odcinki z wyraźnym ograniczeniem prędkości (parkingi). Swoją widoczność możemy poprawić jasną koszulką lub nawet kamizelką odblaskową (owiniętą wokół plecaka – aby nas z daleka nie pomylić z służbami porządkowymi). Dobrze wyeksponować nasz plecak, dzięki czemu kierowca będzie wiedział, że przy drodze stoi podróżnik, który może mu umilić podróż. Odsłonięta twarz z uśmiechem 🙂 też może poprawić nasze szanse.
Podsumowując
Idealna sytuacja na łapanie stopa z wyciągniętym kciukiem to słoneczny przyjemny dzień, długi odcinek drogi z szerokim poboczem i ograniczeniem ruchu do 20 km. Tyle teoria, bo w praktyce nie ma reguł. Łapałem bez problemu stopa po zmroku na poboczu ekspresówki na Węgrzech i stałem 4 godziny na wymarzonej lokalizacji w okolicy czeskiego Brna bez efektów. Niestety (albo stety) najważniejsze podczas łapania stopa jest szczęście. Raz w Holandii stałem parkingu z kciukiem 2 godziny i nic, aż tu nagle dwa auta (obce sobie) jednocześnie się zatrzymały i zapraszały mnie
do siebie.
Dlaczego podczas łapania stopa notes sprawdza się lepiej niż duży karton? Na to i wiele więcej pytań, oraz praktycznych porad jak bezpiecznie podróżować autostopem, informacji w jaki sposób czerpać z niego pełnymi garściami i ciekawych historie z nim związanych znajdziesz w kolejnych postach na Rajzyblogu. Jeśli chcesz podzielić się swoimi doświadczeniami z tego tematu, koniecznie daj nam znać.
Co spakować na podróż autostopem – interaktywna lista rzeczy
Powyższy post to fragment z najnowszej wersji książki Rajzyfiber (v4.0), tworzonej wspólnie przez specjalistów i pasjonatów oraz czytelników, który wkrótce zostanie udostępniony na tej stronie. Wcześniejszą wersję roboczą Rajzyfiber (v3.0) możesz pobrać za darmo z tej strony
„Rajzyfiber” – podręcznika świadomego i bezpiecznego podróżowania.
Jeżeli jesteś zainteresowany tą tematyką? Planujesz rodzinne wakacje albo wybierasz się na samotny wypad autostopem po świecie, czy trekking po najdalszych zakątkach naszej planety? W tej książce znajdziesz masę praktycznych wskazówek i rozbudowane INTERAKTYWNE listy „ekwipunku”, aby o niczym nie zapomnieć.
Pełny spis treści najnowszej wersji Rajzyfiber
oraz aktualny stan prac znajdziesz pod tym linkiem.
Idea która nam przyświeca:
„Nikt nie wie wszystkiego, jednak razem wiemy bardzo dużo. Nikt nie był wszędzie, ale wszyscy byliśmy gdzieś. Nieważne gdzie. Niezależnie od sposobu podróżowania. Istotne, że nasze doświadczenia się uzupełniają. Dlatego wspólnie możemy napisać ten podręcznik i ułatwić wszystkim czytelnikom wyruszyć bezpiecznie w świat. Niezależnie od celu podróży, możemy podpowiedzieć w jaki sposób świadomie go doświadczać.”
Podoba Ci się projekt Rajzyfiber i chciałbyś dołączyć do zespołu aby dzielić się swoja widzą i doświadczeniami ? Skontaktuj się z nami !!!
Podobało Ci się ten artykuł? – Możesz nam pomóc – teraz kolej na Twój ruch!
Jeżeli informacje zawarte na tej stronie uważasz za wartościowy to daj nam znać pozostawiając wysoką ocenę (5 gwiazdek) pod postem lub pomóż nam go promować udostępniając go na swoim profilu w social mediach.
sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:
konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam po glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….