Uprzedzam, że ten podrozdział nie do końca pasuje do pozostałych tekstów z tej części książki. Teksty o stażach zagranicznych czy autostopie są lekkie i – mam nadzieję – przyjemne, jednak ten, pomimo że nawiązuje do kolejnej metody podróżowania, jakim jest wolontariat zagraniczny, poruszy także bardzo wiele przykrych tematów. Tematu „sierocej turystyki” czy ogólniej wolontariatu w książce o świadomym podróżowaniu na pewno nie mogło zabraknąć.
Slogany
Jechać w świat, by go naprawiać. Niczym wygrywając na loterii, miałeś tyle szczęścia, że urodziłeś się w tym, a nie innym miejscu na świecie, dlatego warto pojechać i pomóc tym, którzy mieli go mniej.
Wolontariat zagraniczny to przygoda odmieniająca nie tylko Twoje życie, ale także tych, którym pomagasz. Jadąc na wakacje, jesteś turystą, jadąc na wolontariat zagraniczny, jesteś bohaterem.
Wszystko to pięknie brzmi, niczym slogany reklamowe dużych firm zarabiających ogromne pieniądze.
I dokładnie tak jest!
Jesteś młodym mieszkańcem Zachodniego Świata przepełnionym ideałami? Chcesz naprawiać świat? To znaczy, że jesteś też w stanie sporo za to zapłacić. Ty widzisz siebie jako wolontariusza, a firmy widzą Cię jako klienta. Płacisz tym firmom za swoje dobre samopoczucie, wyższą samoocenę, przygodę, którą będziesz opowiadać swoim znajomym – promując tym samym usługi tej firmy – i oryginalne fotki na insta.
Jak pomagać, aby nie szkodzić i nie dać się wykorzystać? Oto jest pytanie, które zbyt rzadko sobie zadajemy.
W tym miejscu przyznam się, że nie byłem nigdy na takim wolontariacie. I pewnie nie będę, choć pomagałem już dzieciom z odległych krain i będę to robił ponownie w przyszłości. Dotychczas zwiedzałem świat, poszukując odpowiedzi na pytania, kim naprawdę jestem i jak ten świat funkcjonuje. Byłem już o krok od wyruszenia na półroczny wolontariat, ale moje życiowe priorytety całkowicie się odwróciły – na szczęście.
W tym krótkim rozdziale nie będę rozpisywał się, jak wygląda taki wolontariat, bo szczerze mówiąc, nie wiem tego z pierwszej ręki. W Internecie znajdziesz masę blogów czy artykułów na ten temat. Poczytaj je, bo na pewno będzie to miło spędzony czas, ale przed rozpoczęciem poszukiwań swojej wyprawy życia, dokończ ten artykuł i koniecznie odwiedź stronę zanimpomozesz.pl.
Skoro nie byłem na wolontariacie, to dlaczego piszę ten artykuł? Czy mam do tego kompetencje? Myślę, że tak, bo po pierwsze podczas tych podróży poznałem ludzi, którzy pomagali innym, a po drugie – jeszcze istotniejsze – wraz z grupką znajomych zorganizowaliśmy pomoc dla zniszczonej powodzią szkoły w Laosie. Uatrakcyjniałem także lekcje angielskiego, gdy spałem w pewnej szkole w Wietnamie na Couchsurfingu, ale to całkowicie inna historia.
Wracając do pomocy uczniom w Laosie. Zorganizowaliśmy zbiórkę artykułów szkolnych, których tam brakowało, po czym dwie dziewczyny z naszej ekipy dostarczyły je na miejsce. Po tej akcji uświadomiłem sobie, że nie trzeba korzystać z usług drogich firm pośredniczących w „pomaganiu”, a można zrobić to na własną rękę. Dlatego otworzyłem Fundację CALM edu. Oczywiście to opis w wielkim skrócie, bo trzeba było taką zbiórkę zgłosić do ministerstwa, zdobyć środki na transport kredek, zeszytów itp. – co z perspektywy czasu okazało się idiotyczne, bo o wiele taniej jest je kupić tam na miejscu – znaleźć chętnych do pomocy… Potem jeszcze obejść problemy z lokalnymi władzami, która chce też na takiej pomocy zarobić – na szczęście kredek nie potrzebowali. Naszą akcję „LAOS Pomagamy” znajdziesz na Facebooku i na stronie fundacji.
Podsumowując. Jeśli się chce, to się da! Nie trzeba być wielkim graczem. Wystarczy tylko znaleźć kogoś, kto potrzebuje pomocy, i dowiedzieć się, jak pomagać, aby nie szkodzić.
Znajdź coś dla siebie
Wpisz w Google „volunteering abroad list of organizations”, a znajdziesz tysiące wyników, a na każdej z tych stron tysiące dopasowanych do Twoich upodobań wyobrażeń miejsca docelowego, w których chcesz pomagać, i terminów. Do wyboru do koloru. Nie wszystkie z nich są szkodliwe. Jednak, jak wynika z raportów dostępnych na stronach organizacji międzynarodowych, jest to ogromny problem. Niektórzy szacują, że nawet 95% takich wyjazdów nie ma wiele wspólnego z prawdziwym pomaganiem, a twoje pieniądze pozostaną w zachodnich kieszeniach.
Jak szkodzić, chcąc pomóc
Co może być złego w wyjeździe do Nepalu, aby pomagać przy opiece nad sierotami w domach dziecka? Wydaje się, że nic. No i niestety tylko się wydaje. Aby nakierować Cię na tok myślenia „biznesu pomocy”, spójrzmy na polski rynek. Widząc żebrzącego pod dyskontem, zastanawiamy się, czy przypadkiem nie chce on wykorzystać naszej naiwności. Czy naprawdę potrzebuje pieniędzy na jedzenie, czy może jednak na alkohol. Każdy z nas, kto poczuje się przekonany do osoby proszącej nas o pomoc, zdecyduje się raczej kupić mu w sklepie coś do jedzenia, zamiast dać pieniądze. Wracasz do domu z czystym sumieniem i dobrym uczynkiem na koncie? A może właśnie dałeś się naciągnąć?
Szybka lekcja ekonomii
Pierwsza zasada ekonomi. Gdy jest popyt – chęć pomagania – powstaje także podaż – „ofiara”, „potrzebujący”, żebrak, którzy mogą na niej zarobić. Świeże, zapakowane produkty, które taki „podsklepowy przedsiębiorca” otrzymał, można spieniężyć w małych sklepikach. Dla sklepu to dobry interes, bo po niższej cenie niż rynkowa otrzymują dobra, które mogą sprzedać za zwykła stawkę – tym samym optymalizują zyski, a to już druga zasada ekonomii. Co żebrak zrobi z zarobionymi pieniędzmi? Nie wiemy, może kupi za nie ciepłe jedzenie, zapłaci czynsz, a może kupi alkohol. Jak w takim razie pomagać, aby nie dać się naciągnąć? Wspieraj organizacje, które mają odpowiedni know-how, czyli doświadczenie w pomaganiu od lat.
Globalny rynek voluntourismo
Jeżeli w krajach rozwiniętych żyje młodzież, która jest w stanie zapłacić za pomaganie innym, to bardzo wiele osób dostrzeże popyt na wysokomarżowe usługi turystyczne. Powstaje podaż w formie organizacji, które biorą procent – zwykle większość – za zorganizowanie Twoich oryginalnych wakacji. To jeszcze nie koniec. Wiele tego typu firm nie kryje, że sprzedaje wycieczki czy liderskie szkolenia, wymianę młodzieżową itp. Na polskich stronach znajdziesz oferty wolontariatu za prawie 10 tys. zł za możliwość wyjazdu na okres od 7 dni do kilku tygodni, aby spędzić czas z rdzennymi mieszkańcami danego regionu. Słowo tam nie pada o jakiejkolwiek formie pracy czy pomocy dla nich! Czy to duży rynek? Szacowany na 10 mln wolontariuszy rocznie! Gdyby poprawnie wykorzystać ich potencjał, już po kilku latach na świecie nie byłoby problemów do rozwiązywania.
Optymalizacja zysków
W jaki sposób zarobić więcej? Takie pytanie zadaje sobie każdy przedsiębiorca, który chce rozwijać swoją działalność. Żebracy na ulicach często posyłają swoje dzieci, ponieważ one mocniej oddziałują na nasze dobre serca. Efektywność ich pracy jest wyższa niż dorosłych. Czym więcej dzieci, tym większe zyski, a i państwo się dołoży. W Polsce trochę głośniej zrobiło się o tym problemie, gdy w jednym z programów telewizyjnych nagłośniono, jak w Rumuni kaleczy się dzieci – ucina kończyny, oślepia, wydłubuje oczy – aby zwiększyć przychody z ich pracy na ulicy. Straszne, ale prawdziwe – a my, często nieświadomie, to finansujemy.
W jaki sposób mogą rozwijać działalność firmy opłacane przez wolontariuszy z Zachodu? Najłatwiejsza metoda to poszerzanie swojej oferty zgodnie z oczekiwaniami klienta. W ten sposób wyjazdy dla wolontariuszy organizuje się pod nich, a nie w celu rozwiązania konkretnych problemów. Najważniejszy jest klient, a nie istniejący problem do rozwiązania.
Jeśli jakaś pozycja w ofercie cieszy się większą popularnością, to należy zwiększać jej dostępność. Tylko jak to zrobić, gdy liczba potrzebujących – na całe szczęście – maleje, a nie rośnie? Każdy rok trwania takiej pomocy, bez klęsk żywiołowych, powinien przyczynić się do zmniejszania liczby potrzebujących, a co za tym idzie także klientów – dla firm to strzał w kolano. Jak podaje UNICEF, na przestrzeni ostatnich pięciu lat w Kambodży spadła liczba sierot, jednak liczba sierocińców wzrosła nawet o 75%! Niewiele lepiej jest w Nepalu. Skala tego zjawiska jest tak ogromna, że powstała dla niego nawet nazwa – sieroca turystyka. Według UNICEF-u na świecie żyje około 140 milionów sierot (dzieci, które utraciły przynajmniej jednego rodzica), w domach dziecka jest ich od 3 do 8 mln, jednak „jedynie” 10% z nich naprawdę nie ma rodziców. Większość dzieci trafia do sierocińców z jakiś nie do końca oczywistych powodów, a to nazywa się handlem ludźmi. Więcej na ten temat poczytasz na thinkchildsafe.org i podrozeaprawadziecka.pl.
Doczekaliśmy się tak paradoksalnych, smutnych czasów, w których to ludzie dobrej woli, całkowicie nieświadomie, wyrządzają tak ogromne szkody swoją „pomocą”, że muszą powstawać organizacje niwelujące skutki ich działań. Wolontariusze pomagają dzieciom wracać w ich rodzinne strony, które opuściły, aby inni wolontariusze mogli im „pomóc”. Organizacje, które mam na myśli, znajdziesz m.in. na: fmn.org.au, cambodianchildrenstrust.org, hopeandhomes.org i polskiej stronie podrozeaprawadziecka.pl.
Czy można naprawdę pomagać?
Oczywiście. Zwykle najlepiej zacząć od swojego podwórka. Rozejrzyj się wokoło i przeanalizuj, jak wielu potrzebujących jest w Twoim bloku, dzielnicy czy mieście. Zainteresuj się nasza akcją #CzysteSzlaki i zorganizują ją na swoim podwórku. Chcesz gdzieś wyjechać? Odwiedź potrzebujących w innych województwach. Jeśli chcesz ruszyć dalej, to zastanów się, co tak naprawdę możesz im zaoferować. Najłatwiej pomagać, jeśli jesteś profesjonalistą. Lekarz może leczyć, inżynier budować mosty, nauczyciel uczyć, a co może nastolatek bez doświadczenia?
Możesz robić najwyżej to samo, co lokalna społeczność, ale gorzej, bo ani nie znasz języka, ani nie przywykłeś do klimatu. Mało tego, Twój pobyt tam może odbierać im pracę, z której utrzymują swoje rodziny. Dla firm będziesz świetnym pracownikiem, bo darmowym. Chcesz mieć kontakt z innymi kulturami, a jednocześnie naprawdę pomóc? Na „swoim podwórku” też możesz się wykazać. Odwiedź stronę uchodzcy.info, bo w Polsce też możesz zdobyć doświadczenie w pomaganiu ludziom z różnych stron świata, a ono otworzy morze nowych możliwości.
Wolontariat – podejrzane oferty
Może przesadzam, ale naprawdę ciężko znaleźć organizację, w której Twoje chęci zostaną naprawdę dobrze spożytkowane. Jeśli szukasz wolontariatu, to zwróć uwagę na:
– czas jego trwania – w tydzień nikomu nie pomożesz, w 3 tygodnie czy miesiące zdążysz zniszczyć psychikę dzieci, które się do Ciebie przywiążą;
– brak wymagań wobec chętnych – „wystarczą tylko dobre chęci” to najlepszy slogan tego typu biur podróży. Jeśli nic nie musisz potrafić, to nic nie wniesiesz do zespołu – rąk do pracy na całym świecie nie brakuje – brakuje jedynie umiejętności;
– czy są szkolenia – ok, powyższy punkt możesz skreślić, jeżeli firma najpierw Cię wyszkoli, tylko czy nauczy Cię, jak pomagać?
– czy taka pomoc ma sens – nie ma sensu uczyć o ekologii dzieci w slumsach, kiedy one codziennie walczą o przetrwanie. W Indiach 300 mln ludzi nie ma ani kanalizacji, ani stałego dostępu do elektryczności. Chcesz uczyć angielskiego? Super, tylko że dzieci we wszystkich byłych koloniach brytyjskich traktują ten język jako swój drugi ojczysty. Jeśli chcesz uczyć go gdzieś indziej, to jakie masz do tego kompetencje? Znasz lokalny język, aby się z nimi dogadać? Chcesz pomagać przy operacjach? A w Polsce też byś mógł?
Na koniec
Parę lat temu trafiłem na zdanie, które wyjątkowo utkwiło mi w pamięci „najgorszym, co spotkało czarny ląd, jest biały człowiek”. Nie susze, wojny czy plagi, ale my. Długo myślałem, że to zdanie dotyczy wyłącznie kolonializmu, ale dziś patrzę na to trochę szerzej, i już nie tylko w kontekście Afryki.
Ciekawe, ile organizacji tak naprawdę chce pomagać i robi to skutecznie. Nie kreuje problemów, aby pozyskać finansowanie Zachodniego Świata i mieć na swoje wypłaty. Świadomie nie uzależnia od udzielanej przez siebie pomocy, aby dalej mieć miejsca pracy. Ile organizacji przeciwdziała problemom, a nie tylko „próbuje” je rozwiązywać – całymi latami.
Na koniec odwiedź strony projektów Fundacji Go’n’Act oraz zobacz ten jednominutowy film na YouTube: „ChildSafe Movement – Don’t Create More Orphans”,ponieważ jest on najlepszym posumowaniem tego tekstu.
Czytaj dalej: Filozoficzny wymiar podróży
Więcej informacji na temat mroków wolontariatu: krytykapolityczna.pl i do posłuchania PolskieRadio.pl oraz DziałZagraniczny.pl
Powyższy post to fragment z najnowszej wersji książki Rajzyfiber (v4.0), tworzonej wspólnie przez specjalistów i pasjonatów oraz czytelników, który wkrótce zostanie udostępniony na tej stronie. Wcześniejszą wersję roboczą Rajzyfiber (v3.0) możesz pobrać za darmo z tej strony
„Rajzyfiber” – podręcznika świadomego i bezpiecznego podróżowania.
Jeżeli jesteś zainteresowany tą tematyką? Planujesz rodzinne wakacje albo wybierasz się na samotny wypad autostopem po świecie, czy trekking po najdalszych zakątkach naszej planety? W tej książce znajdziesz masę praktycznych wskazówek i rozbudowane INTERAKTYWNE listy „ekwipunku”, aby o niczym nie zapomnieć.
Pełny spis treści najnowszej wersji Rajzyfiber
oraz aktualny stan prac znajdziesz pod tym linkiem.
Idea która nam przyświeca:
„Nikt nie wie wszystkiego, jednak razem wiemy bardzo dużo. Nikt nie był wszędzie, ale wszyscy byliśmy gdzieś. Nieważne gdzie. Niezależnie od sposobu podróżowania. Istotne, że nasze doświadczenia się uzupełniają. Dlatego wspólnie możemy napisać ten podręcznik i ułatwić wszystkim czytelnikom wyruszyć bezpiecznie w świat. Niezależnie od celu podróży, możemy podpowiedzieć w jaki sposób świadomie go doświadczać.”
Podoba Ci się projekt Rajzyfiber i chciałbyś dołączyć do zespołu aby dzielić się swoja widzą i doświadczeniami ? Skontaktuj się z nami !!!
Podobało Ci się ten artykuł? – Możesz nam pomóc – teraz kolej na Twój ruch!
Jeżeli informacje zawarte na tej stronie uważasz za wartościowy to daj nam znać pozostawiając wysoką ocenę (5 gwiazdek) pod postem lub pomóż nam go promować udostępniając go na swoim profilu w social mediach.