zobacz też: Pozytywna historia …, cz 5, Rotterdam
Dlaczego Holandia kojarzy nam się z kolorem pomarańczowym, skoro nie pochodzi on z ich flagi narodowej? (Odpowiedź na dole strony.)
Dzień 8 – Daleko jeszcze ?
Z miasta portowego udałem się do miasta Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości czyli do Hagi tym razem wyjątkowo pociągiem – bo dystans do pokonania to tylko 30km. Co ciekawe pierwszy raz w życiu robiłem zakupy w małym sklepiku – wielkości większej Żabki – z kasami samoobsługowymi. I to nie jedna kasą czy dwoma ale tak na oko było ich może i z 20. Połowę sklepu zajmowały kasy. I to było super. Bo gdy śpieszysz się na pociąg szybko wskakujesz do takiego sklepu, nie wściekasz się ze ekspedientka się wolno rusza – bo w końcu to Ty nią jesteś – kasujesz co masz, płacisz karą zbliżeniowo i lecisz na peron.
Haga
Co warto zobaczyć w tym mieście nie bardzo wiedziałem więc udałem się na pierwszy przystanek autobusowy, który znalazłem po wyjściu z dworca. Dlaczego akurat przystanek? Bo w każdym turystycznym mieście na przystankach – czasem w kilku innych miejscach również – umieszcza się mapki z zaznaczonymi najważniejszymi atrakcjami.
Do głównych atrakcji miasta na pewno należy Zamek Binnenhof wybudowany w XIII w. Jest to aktualnie siedziba dwóch ministerstw holenderskich i premiera. Co ciekawe premier ma swoje biuro w wieży, do której mógł jeszcze do niedawna zaglądać każdy przechodzień i podglądać go przy pracy. Ten zamek przez wielu zwany hrabskim przez innych królewskimjest podobno najstarszy wciąż działającym budynkiem parlamentarnym na świecie.
Kawa i rowery
Skoro już z grubsza wiem „co chcę zobaczyć” przydała by się kawa aby się wzmocnić. Aż głupio się przyznawać ale przyszła mi ochota na Starbucksa. Jestem zwolennikiem odpowiedzialnej turystyki czyli zasilania kieszeni lokalnych przedsiębiorców, a nie dużych korporacji. Ale co zrobić, miałem smaka na duża słodką kawę w dużym kubku na wynos. Wpisałem w Google co szukam i udałem się w tamtą stronę. Po drodze tylko rzuciłem okiem na sporą kawiarenkę w której wisiały rowery na ścianach. Wszedłem więc do środka zobaczyć co to za ciekawe miejsce i już tam zostałem.
Wchodzę do lokalu, witam się z baristą, a ten do mnie abym mu lokal przypilnował bo on musi do ubikacji. Podkreślił tylko abym – jeśli mogę – nie wyniósł mu tych droższych rowerów składanych na specjalne zamówienie bo była by to wielka strata. Spoko. Stwierdziłem w myślał, ze w takim razie nic nie wyniosę bo jeszcze bym się pomylił i zabrał nie to co mogłem. 😉
Gdy już wrócił z toalety dowiedziałem się, że jest to kawiarnia dla osób kochających kawę i rowery – ot takie sobie połączenie. Jeśli lubisz kawę i masz rower lub chciałbyś mieć – bo to jednocześnie sklep rowerowy, serwis i warsztat w którym składa się rowery własnej konstrukcji – to miejsce dla Ciebie. Po chwili rozmowy dowiedziałem się już o wszystkim co jest warte dowiedzenia w tym mieście, posłuchałem kilku ciekawostek historycznych, wypiłem kawę i udałem się w dalszą trasę.
Po lewej stronie możesz zobaczyć najstarszy dom mieszkalny w Hadze z 1625 r.
Ciekawe czy w nim straszy 🙂
Na plaży
Jestem nad morze to głupio było by nie zobaczyć plaży. Na mapie wydawało się niedaleko, trasa prowadziła przez park więc bez głębszego zastanowienia udałem się w stronę fal. Po prawie półtoragodzinnym marszu – czyli jednak tak blisko nie było – dotarłem do celu gdzie strasznie wiało, było zimno i pochmurno.
Wiec zjadłem coś ciepłego i wróciłem tramwaje do centrum w 10 min. Ciekawostką jest cena biletu 3.5 za 1h, a 6.5 na cały dzień. Problem w tym, że nie bardzo jest gdzie kupować te bilety. Gdy chciałem kupić jeden podszedłem do ludzi na przystanku i kulturalnie się pytam czy w jakimś okolicznym kiosku da się je kupić. To było by zbyt proste więc nie. No to może w automacie? Na przystankach nie ma automatów, jeśli będę miał szczęście to będzie taki w tramwaju. Pytam więc, a co jeśli nie będzie? I słyszę odpowiedź, że będę miał pecha.
Ale jeden chłopach bardzo się zaoferował aby mi pomóc. Stwierdził, że jak tylko tramwaj podjedzie to podejdzie ze mną do kierowcy i zapyta się go o zakup biletu bo nigdy nie wiadomo czy będzie znał on angielski. Gdy okazała się, że na szczęście automat jest w tramwaju to sam wszystko wyklikałem i zostało mi jedynie wrzucić monetę. Bardzo pozytywne zachowanie ludzi na przystanku. Słowem się o pomoc nie poprosiłem, a tyle osób zaangażowało się aby mi pomóc.
Później odwiedziłem jeszcze kilka ciekawszych miejsc poleconych w kawiarni i poleciałem na dworzec ruszać w stronę Amsterdamu.
W pociągu ni z tego ni z owego dostałem olśnienia. Skoro moi przyjaciele mieszkają przy lotniku, a w okolicy jest tylko jedno lotnisko. Pociąg jak wynika z rozkładu wyświetlanego wewnątrz też staje na lotnisku to może być to samo lotnisko. Po tygodniu intensywnego podróżowania takie wnioski mogą zaskakiwać.
Wysiadłem na stacji Port lotniczy Schiphol. Jakby ktoś nie wiedział Schiphol to mała wioska pomiędzy Hagą a Amsterdamem. Czasem można się spotkać z nazwą Amsterdam-Schiphol . Dziwne że największy port lotniczy w kraju ma nazwę jakiejś wioski pomimo, że leży dosłownie kilka kilometrów od znaczących miast.
Zauważyłeś już bardzo lubię chodzić? Jeśli nie to teraz już wiesz. Trochę biegam, a w wolnych chwilach spaceruje lub wędruję po górach. Co to dla mnie za wyzwanie okrążyć lotnisko ? Pomyślałem, że żadne. Więc już drugi raz tego dnia trochę przesadziłem. W sumie jak wynikało z krokomierza na moim nadgarstku tego dnia przespacerowałem 26km z średniej wielkości wypełnionym plecakiem. Masakra.
Rozwiązanie zagadki
Dlaczego kolor pomarańczowy kojarzymy z holendrami, chociaż nie występuje on na fladze narodowej?
Wszystko zaczęło się w 1572r. za czasów Wilhelma Orańskiego – największego bohatera narodowego holendrów. Wilhelm (oryginalna pisownia Willem van Oranje) uwolnił swój kraj z okupacji Hiszpańskiej i został pierwszym księciem nowej dynastii Oranje – Nassau. Kolorem tej dynastii panującej do dziś dnia jest kolor pomarańczowy.
Dlaczego akurat pomarańczowy? To tłumaczenie: Oranje (holenderski) -> Orange (angielski) -> a po naszemu to pomarańczowy.