Żyjemy w świecie w którym pracodawcy oczekują się od nas kreatywności, innowacyjności (umiejętność wdrażania nowych rozwiązań), umiejętności szybkiego uczenia się abyśmy mogli wdrażać technologie Industry 4.0 (przemysłu czwartej generacji). Natomiast szkoły od swoich uczniów oczekują odpowiedzi wpisujących się w klucz, rozwiązywania zadań jedyną słuszną metodą, zapamiętywania przestarzałych i całkowicie niezrozumiałych definicji….
Otaczająca nas rzeczywistość stawia na każdym kroku, wyzwania z którymi aby móc się zmierzyć potrzebujemy nieszablonowego podejścia, gdy to w szkole stawiane są oceany za szablonowe uzupełnianie ćwiczeń i wybranie z dostępnych opcji tych, które uważamy, że zostały zamieszczone w kluczu odpowiedzi.
Żyjemy w świecie komunikacji 5G, pracujemy w przemyśle 4.0, korzystamy z USB 3.0, przeglądamy Web 2.0, a uczymy się w szkołach 1.0 powstałej dwa wieki temu i niepodlegającej większym zmianom.
Czy też widzisz, że coś się nam tu trochę rozjechało ? Jesteś ciekawy dlaczego? Chcesz się dowiedzieć czemu szkoła funkcjonuje bardzo dobrze zgodnie z jej założeniami? W takim razie miłej lektury – oto historia edukacji.
czytaj także: Przyszłość szkoły – Edukacja 4.0
Przez edukację do wiecznego zbawienia
Historia edukacji rozpoczęła się już w prehistoria, gdy to jedna istota człekokształtna dzieliła się wiedzą z innymi, ale tamten okres tak jak i starożytność sobie pominiemy.
Szukając materiałów do tego wpisu natrafiłem na pewną wypowiedź, która najlepiej opisuje średniowieczny pogląd na edukację – niestety – kontynuowany jeszcze wiele wieków później:
„Kultura, która jest oderwana od religii, od Pana Boga, próbuje usensownić życie człowieka, nie będzie w stanie tego zrobić. To jest narażanie człowieka na to, że nie osiągnie celu, dla którego został stworzony – Zbawienia. To nie są przelewki, to nie są żarty”.
dr Artur Górecki
Do XVII wieku edukacja była zarezerwowana wyłącznie dla nielicznych, zwykle pochodzących z zamożnych szlacheckich, rycerskich czy urzędniczych rodzin. Warto tutaj dodać, że słowo nauka było kojarzone wyłącznie z nauczaniami religii, a głównym podręcznikiem wykorzystywanym w szkołach pruskich był Mały Katechizm Marcina Lutra (głównie w łacinie).
Na pytanie czego uczy szkoła, odpowiadano, że „bojaźni bożej”, a na pytanie: „co musi wiedzieć uczeń?”, właściwa odpowiedź brzmiała: „musi on posiadać konieczną wiedzę z religii, pisania i rachunków”. Warto wspomnieć, że przy wszelakich kontrolach wychodziło, iż nauka pisania i rachunków zamykała się w bezmyślnym rysowaniu cyfr i liter, bez umiejętności ich przeczytania. Tłumaczono, że dzięki Bogu człowiek jest w stanie rozumieć cały świat, dlatego czym więcej religii, tym lepiej.
Jednak nie można zapominać o głosach sprzeciwu. Część osób już wtedy uważała, że zamykanie dzieci w salach jest czymś całkowicie nienaturalnym, czymś co ogranicza ich potencjał. One wolały spędzać czas z swoimi rodzicami i mistrzami, od których uczyły się umiejętności potrzebnych w codziennym życiu. Na szczęście lub nieszczęście do szkoły chodzono zwykle tylko zimą, gdy nie było co robić na polach.[ Pruska szkoła na Pomorzu, Przeglad_Historyczny, r1996 t87 n1 pdf]
„Czy nie zauważyliście, że spędzacie 18 miesięcy próbując nauczyć swoje dzieci stać i mówić, a następne 18 lat próbując zmusić je do siedzenia i słuchania?”
Jim Heffelfinger
Historia edukacji – pruskiej
Za ojca dzisiejszego państwowego – czy wręcz globalnego – systemu edukacji, uważa się Fryderyka Wilhelma III ówczesnego władcy Prus. W 1806 roku po zaledwie dwóch tygodniach od ogłoszenia konfliktu, przegrał sromotnie z wojskami Napoleona Bonaparte. W bitwach pod Jeną i Auerstedt, 56 tys. armia francuska rozbiła doszczętnie 38 tys. armię pruską, zabijając lub raniąc przy tym 12 tys. przeciwników i biorąc do niewoli kolejne 15 tys. Celowo przywołuję tutaj te liczby abyś dostrzegł, że Prusy od tego momentu stały się właściwie bezbronne. Napoleon zdobył niemalże całe terytorium ówczesnych Prus wliczając w to Berlin i nawet Warszawę. Chwilę później (9 lipca 1807) dogadał się z podbitymi Prusami w Tylży, dzięki czemu powstało Księstwo Warszawskie i Wolne Miasto Gdańsk.
A co Ty byś zrobił wcielając się w postać Fryderyka?
Nim podam Ci więcej szczegółów historycznych, prosiłbym Cię abyś spróbował samodzielnie, na logikę odpowiedzieć na kilka pytań.
- Wcielając się w rolę Fryderyka Wilhelma jakie podjąłbyś działania aby odbudować swoją armię?
- Kogo potrzebowałbyś w takiej armii?
- Kiedy rozpocząłbyś szkolenie, aby twoja armia jak najszybciej zwiększała swoją liczebność?
- Jakie umiejętności byłby wymagane wśród szeregowych jeśli dążyłbyś do stworzenia najnowocześniejszej armii. (W końcu budujesz swoje wojska właściwie od zera, wiec możesz wprowadzić dowolne reformy).
Zastanowiłeś się już ?
No to lecimy „dalej”, cofając się trochę w historii, aby później dowiedzieć się jakim Ty mógłbyś być władcą pruskim.
Początki krajowego systemu edukacji
Cofnijmy się jeszcze trochę na osi czasu, na krótką chwilę. Początki systemu edukacyjnego, w jakim zostaliśmy wykształceni, to dzieło Fryderyka Wilhelma I (1688-1740). Stwierdzono wtedy, że dzieci są własnością państwa i powinny być przez państwo kształtowane. Zrezygnowano z „alternatywnej edukacji” w szkołach prywatnych, które przejęło państwo, ograniczono religię, narzucono krajowe normy edukacji i stworzono system motywacyjny dla uczniów w postaci… kar cielesnych i psychicznych.
W całym kraju, w istniejących już szkołach uczono łaciny i posłuszeństwa. Niepodważalny autorytet w klasie, nieomylny nauczyciel, miał pozwolenie władz na stosowanie kar cielesnych. Takie były początki systemów edukacji, które miały za zadanie „wykształcić” młodych ludzi w pełni posłusznych autorytetom. W zależności od wieku człowieka – początkowo nauczycieli, później wojskowych i urzędników państwowych. Choć warto tutaj wspomnieć, że już wtedy buntowano się przeciwko wychowywaniu przez państwo w ten sposób „stada posłusznych baranów” zamiast wykształconych ludzi. Tak wygląda historia edukacji posłuszeństwa. Bardzo ciekawą książkę o edukacji tego okresu znajdziesz tutaj: [„Reforma szkolnictwa w XVIII w na Pomorzu”] .
Początki współczesnej oświaty
Pora na Fryderyka Wilhelma III (1770-1840). Wprowadził dziewięćdziesiąt lat później powszechny obowiązek szkolny. Dlaczego? Po tej sromotnej porażce z Napoleonem w 1806r o której już wspominałem. Fryderyk musiał szybko odbudować oddaną armię. Wybudował szkoły, zarządził obowiązek edukacyjny dla wszystkich, niezależnie od tego, czy mieszkało się w mieście, czy na wsi.
Nauka na pamięć – podstawa oceniania
Poprosił też Georga Hegla, filozofa o światowej sławie, o pomoc. To wtedy wprowadzono metodę uczenia się w postaci wkuwania na pamięć ogromnych zbiorów suchych faktów encyklopedycznych. Dlaczego? Bo jak inaczej zmotywować uczniów do cięższej pracy? Metoda kijka, czyli kary cielesne potrzebowały jakiejś metody do równowagi czyli marchewki. Przysłowiową marchewką (motywującą nagrodą) okazały się dobre stopnie. Największą zaletą takiego podejścia okazała się prostota w wystawianiu ocen. Nauczyciel nie musiał się zastanawiać co uczeń miał na myśli sprawdzając jego kartkówki, a wyłącznie czy ich treść pokrywa się z treścią encyklopedii. To wtedy właśnie powstał „klucz odpowiedzi”. [Nawet dziś, na studiach wyższych obowiązuje często ta sama metoda oceny, jeśli twoje kolokwium pokrywa się z podyktowanymi notatkami na wykładach to zaliczasz. Kompletnie nie jest istotne czy rozumiesz co piszesz].
Sens lektur – indoktrynacja
Historia edukacji to także, początki „promocji czytelnictwa”. Nakazano również czytać tylko wybrane książki, prezentujące poglądy zgodne z poglądami władzy (w ten sposób zniechęcono też do czytania czegokolwiek). Tak oto powstał kanon lektur. Na lekcji języka narodowego (w naszym kraju na lekcji j. polskiego) w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych przedmiotów wymagano aby uczeń próbował czytać z minimalnym zrozumieniem przekazu i interpretować co autor miał na myśli. Oczywiście co autor miał na myśli wiedziała najlepiej władza, dlatego „interpretacja własna” musiała być pod klucz. Gdyby jednak uczeń czegoś nie pojął to poza otrzymaniem niskiego stopnia z zrozumienia treści książki nauczyciel „wpajał” mu – „dowolną” – jedyną prawidłową interpretacje. W jakim celi? Szkoła przygotowało żołnierzy, którzy mieli walczyć z wrogiem na froncie i być w stanie bez większego namysłu oddać swoje bezwartościowe życie w bohaterskim (heroicznym, romantycznym) czynie w obronie swojego „zniewolonego” i pokrzywdzonego narodu.
Kanon lektur w każdym kraju na świecie jest tak skonstruowany aby wpajał ideologię albo ukazywał te dramatyczne przeszłe czasy. Dość dobrze również podkreślał młodym umysłom kto jest wrogiem narodu. W sytuacji konfliktu zbrojnego tacy żołnierze nie zastanawiają się, niezależnie od tego czy się bronią czy atakują, dlaczego to robią, oni przecież muszą wyrównać rachunki za krzywdy historyczne.
Wychowanie patriotyczne
W ten sposób płynnie zaczynamy dostrzegać powiązanie pomiędzy lekcjami historii i języka narodowego.Historia edukacji patriotycznej…. Przez większość okresu istnienia systemu edukacji, stale na świecie odbywały się większe lub mniejsze konflikty zbrojne. W takiej sytuacji każdy naród potrzebował wychować sobie jak największe i jak najbardziej oddane szeregi zagorzałych patriotów.
Z psychologii dziś wiemy, – a na to wygląda, że wszyscy wielcy przywódcy świata znali tą prawdę już dużo wcześniej – że bardziej niż wspólne sukcesy i cele, ludzi potrafią zbliżać oraz motywować do działania wspólne zagrożenia, niedola i co najistotniejsze wspólny wróg. Z moich prywatnych przemyśleń na ten temat wynika, że historia została wprowadzona do szkół w celu spajania narodów poprzez wskazywania krzywd wyrządzonych nam przez wrogów. Nie uczymy się o historii rozwoju cywilizacji, współpracy pomiędzy narodami, edukacji, wynalazkach, przemyśle. Nie poznajemy tych faktów, które ułatwiłyby nam zrozumienie „innych” (narodów, religii), zrozumienie jak otaczający nas świat został zbudowany i przez kogo. Zwykle nie poznajemy szczegółów historii współczesnej w której żyjemy, za to wielokrotnie historię starożytnych Egipcjan, Greków itp. Nie chcę już wspominać, że wszyscy „wielcy” dyktatorzy zawsze pisali historię na nowo, pod siebie. Usuwali z niej pewne postacie, zwiększali zasługi innych, aby oprzeć swoje prawa, poglądy i racje na „faktach” historycznych.
„Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”.
Georg Orwell, „Rok 1984”
Szkoła jaką znamy
Kolejnym reformatorem, który odegrał istotną rolę w tamtym czasie był Wilhelm von Humblodt, który podzielił dzieci na klasy w zależności od wieku, sale wyposażył w jednakowe ławki, narzucił wszystkim szkołom dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Prawdopodobnie wtedy też wprowadzono czterdziestopięciominutowe zajęcia, których koniec oznajmiały dzwony i ręczne dzwonki. [3]
Trzeba przyznać, że 200 lat temu, wspomniani reformatorzy dokonali czegoś naprawdę niezwykłego. Sama logistyka, zapewnienie wszystkim dostępu do szkół, była niemałym osiągnięciem. Udało się im też wyszkolić całą armię certyfikowanych nauczycieli, bo tylko tacy po zdaniu egzaminów państwowych mogli uczyć. Certyfikaty gwarantowały zgodność poglądów nauczyciela z poglądami władzy, aby przypadkiem nie wprowadzano „niezatwierdzonych” tez, metod nauczania podczas lekcji.
Podsumowując, wszystkich uczniów nauczano (przynajmniej na poziomie podstawowym) czytać, pisać, liczyć, a także indywidualnej pracy, posłuszeństwa, postrzegania świata zgodnie z doktryną władz (za pomocą lektur) i bezgranicznego najszczerszego patriotyzmu.
Liczne wojny z tamtych czasów stały się powodem ogłoszenia obowiązkowej służby wojskowej dla młodych mężczyzn, która trwała od 3 do nawet 20 lat. System ten stał się fabryką żołnierzy, zaspokajającą ogromne zapotrzebowanie armii. Każdy wykształcony szeregowy potrafił już wtedy czytać i wykonywać rozkazy, pisać raporty, liczyć amunicje i ofiary, był też gotów oddać życie za ojczyznę. Był to system, jak i armia, na tyle sprawnie działający, że właściwie natychmiast został skopiowany w innych krajach na całym świecie – od Ameryki, przez Europę aż po daleką Azję. Tak rozpoczęła się globalna historia edukacji.
„Współczesna” historia edukacji – XIX w.
Poznaliśmy już tą wcześniejszą historię edukacji i zatrzymajmy się na chwilę na początku XIX wieku.
Wyobraź sobie, że żyjesz w okresie pierwszej wielkiej rewolucji przemysłowej. Co to był za czas! Rozwój górnictwa przyśpieszyła maszyna parowa umożliwiająca wypompowywanie wody, rozwój hutnictwa przyśpieszył tańszy węgiel. Zakłady tkackie zaczęły napędzać maszyny parowe (jedna na 100 warsztatów), . Georg Ohm, Gustav Kirchhoff i James Clerk Maxwell i zaczęli odkrywać prawa rządzące elektrycznością … Świat rozwijał się w tempie jakiego wcześniej nikt nawet sobie nie wyobrażał. Para napędzała maszyny. Odważni ludzie napędzali rozwój miast i przemysłu, a robotnicy przybywający z wsi napędzali fabryki.
Wtedy pojawiło się kolejne wyzwanie. Ogromne fabryki potrzebowały bardzo dużej liczby pracowników. Tylko jakich pracowników?
Wciel się ponownie w rolę, tym razem kierownika wyższego szczebla w nowoczesnym – jak na tamte XIX wieczne warunki – zakładzie pracy. Może to być kopalnia, huta, szwalnia, wybór należy do Ciebie i zastanów się jakich pracowników potrzebujesz zatrudnić. Aby Ci to zadanie trochę ułatwić przygotowałem kilka pytań pomocniczych:
- Jakie pożądane cechy powinien posiadać nowy pracownik?
- Jakie umiejętności od niego oczekujesz?
- Czy powinien potrafić pracować w zespole?
Zastanowiłeś się już?
Czy Twoje odpowiedzi bardzo różnią się od tych wcześniejszych dotyczących wymagań stawianych szeregowym w armii pruskiej ?
Wracajmy do tekstu. Trzeba przyznać, że ten system edukacji rewelacyjnie sprawdzał się również podczas pierwsze jak i drugiej rewolucji przemysłowej 100 lat później. Na masową skalę zaczęto produkować początkowo proste, a z czasem coraz bardziej skomplikowane dobra (samochody w zakładach Forda, telegrafy, żarówki).
Pojawiła się wówczas potrzeba zatrudniania bardzo dużej liczby tanich, posłusznych kierownictwu pracowników fizycznych, posiadających jednak podstawowe umiejętności czytania instrukcji, pisania raportów, liczenia wyprodukowanych egzemplarzy. Dostrzegasz podobieństwa? W szkołach stawiano na indywidualizm, wpajano uczniom wewnętrzny przymus rywalizacji z pozostałymi aby mieć lepsze stopnie od nich. Nie uczono współpracy, nie wykonywano zadań w grupach. Masz złe stopnie, nic w życiu nie osiągniesz, jesteś nieposłuszny, wylądujesz na starość w więzieniu. Musisz się pilnie uczyć aby zdobyć lepszą pracę – lub jakąkolwiek, mowa przecież o okresie gigantycznego kryzysu po I Wojnie Światowej – dlatego powinieneś postrzegać pozostałych uczniów, a w przyszłości resztę pracowników jako potencjalnych rywali.
W tamtym okresie właścicielom fabryk zależało, żeby każdy z pracowników był indywidualistą, samolubem, ponieważ w takiej sytuacji trudno się grupować. Nie ma grup, nie ma związków to nie ma strajków, a poza tym nikt nie wstawi się wtedy w obronie za zwolnionymi pracownikami. Dobrze też, gdy pracownik nie wykazywał się sprytem, dociekliwością czy kreatywnością, ponieważ takie zachowania mogły doprowadzić do uszkodzenia urządzeń oraz śmierci tej osoby. Szkoła idealnie dopasowała się do tych wymogów. W dalszym ciągu uczyła tylko pisania, czytania, podstaw liczenia, posłuszeństwa i wkuwania na pamięć encyklopedii, by ułatwić sobie ocenianie uczniów (precyzując – umiejętności bezmyślnego zapamiętywania). Czy oceny naprawdę przekładały się w jakimś stopniu na zdobycie lepszej pracy? Myślę, że tak i w tamtych czasach nawet bardzo. Dobre oceny wskazywały na zdolność człowieka do podporządkowania się systemowi, regułom i wypracowanie poprawnych zachowań, tak bardzo pożądanych przez pracodawców lub władze.
„Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, lecz nie uczyć się niczego. „
Konfucjusz, „Księga aforyzmów” Katarzyna Janus
Kończąc ten temat, zachęcam do zapoznania się z książką, której tematem przewodnim nie jest historia edukacji ale o jej przyszłości. „Nowy wspaniały świat” Aldous Huxleya, autor bardzo obrazowo prezentuje cele „idealnej” edukacji. Optymalizacja produkcji poprzez klonowanie ludzi, aby takie same osoby pracowały przy takich samych maszynach to tylko jeden z nich.